Jakbym miała zatytułować ten rozdział to zapewne "Zimna, jak grudniowy deszcz". Hmmm może dodałabym jeszcze pytajnik na końcu... Jenak nie mam tego w zwyczaju, więc jest to po prostu "Rozdział 9" na który musieliście cholernie długo czekać. Przepraszam was za to serdecznie. Na moim innym blogu już podałam informację że biorę się w garść i zaczynam ogarniać terminy. Od teraz zero spóźniania się i tłumaczenia. Rozdział z numerkiem 9 wyszedł bardzo uczuciowy, ale wiele wyjaśnia. Nie przedłużając zapraszam do czytania.
James czuł się jakby zatrzymała mu się akcja serca.
Nagle przestał odczuwać cokolwiek. Tylko strach. Czysty strach. Tak cholernie
bał się że skoczy. Że ją straci...
Nie wiele
myśląc pognał znowu w stronę zamku. Potykając się o wszystkie okoliczne
kamienie biegł jak na złamanie karku. Ledwo za nim nadążając biegła Vivian.
Gryfon biegł
przez ciemne, całkowicie puste hogwarckie korytarze. Nie przejmował się czy
ktoś go zobaczy, czy jakiś nauczyciel wlepi mu szlaban... Nawet nie zdawał
sobie sprawy że jest już dobrze po północy. Liczyła się tylko Diana. Zawsze
liczyła się tylko ona. A teraz wreszcie, gdy wychodził na dach po drabinie na
strychu zrozumiał jaka bezsensowna jest jego miłość.
Kochał tak
bardzo dziewczynę, która nawet nie chce z nim rozmawiać za jeden głupi błąd,
którego nawet nie popełnił. Kochał dziewczynę, która nie darzyła go żadnym
zaufaniem. Kochał dziewczynę, która niezdolna była do tego by tę miłość odwzajemnić.
Kochał dziewczynę, którą kochali wszyscy, ale, która nie kochała nikogo. Tak
mocno kochał dziewczynę zimną jak ten deszcz, który moczył mu włosy i zasłaniał
widoczność. Była dokładnie taka sama jak grudniowy deszcz. Zimna,
przysłaniająca cały świat. Jednak to właśnie w kontakcie rozgrzanego ciała z
zimnym deszczem czuło się dreszcze i ciepło własnej skóry.
Stała teraz
tak blisko że chłopak niemal czuł zapach jej intensywnych perfum. Widział łzy
spływające po jej zaczerwienionych od wiatru i zimna policzkach. Młody Potter
podszedł bliżej niej.
- Odejdź,
Potter - powiedziała zimnym, całkowicie wypranym z uczuć tonem, a kolejna łza
spłynęła leniwie po jej policzku.
James
wiedział że nie może spełnić jej prośby. Dla jej własnego dobra.
Podszedł
więc do niej ostrożnie uważając żeby nie poślizgnąć się na mokrej dachówce.
Złapał objął ją ramionami w pasie i mocno przycisną do siebie. Poczuł jak zimna
jest jej skóra, jak przemoknięte jest jej ubranie i włosy. Chciał ją ogrzać,
choćby własnym ciałem, albo samemu zmoknąć i stać się zimnym. Tak jak ona i ten
grudniowy deszcz. Chciał być przy niej i chciał żeby mu na to pozwalała. Chciał
ją przytulać. Chciał jej godzinami mówić jak ją kocha. Nie musiałaby nic
odpowiadać. Wystarczyłoby żeby się uśmiechnęła wtedy. Chciał patrzeć jak usypia
i jak się budzi każdego dnia. chciał ją uspokajać, kiedy się złości. Chciał ją
na kolanach przepraszać, kiedy powie, albo zrobi coś nie tak. Chciał żeby mu
wybaczała. Za każdym razem. Tak bardzo pragną żeby mu na to wszystko pozwoliła.
Jednak ona była zimna, jak grudniowy deszcz. Chłopak poczuł jak łzy powoli
zaczynają spływać po jego policzkach.
***
O dziwio
dziewczyna wcale się nie opierała. Patrzyła jedynie pustym wzrokiem w
przestrzeń. Dając się powoli zaciągnąć do niewielkiego okna prowadzącego na
strych.
Diana nie
wiedziała co myśleć. Czuła ciepłe łzy Jamesa, które moczyły jej i tak już
kompletnie przemoknięty sweter. Nie rozumiała z tego nic. Nie wiedziała
dlaczego. Najpierw James próbuje zaskarbić sobie jej przyjaźń i zaufanie,
później bije do nieprzytomności Severusa, a teraz płacze jej w ramię. Coś tu
było nie tak. Coś tu się nie trzymało kupy, ale co?
To było
jakby było ich dwóch. James-Podła-Świania-Potter, przed którym ostrzegał ją
ojciec, który pobił Severusa, który nachalnie podrywał ją pierwszego dnia gdy
się poznali na stacji i do którego lepiły się wszystkie dziewczyny, które
aktualnie nie były zajęte bratem Diany, ale był też drugi,
James-Potulny-Misiak-Potter. Ten był zabawny, uroczy i niezwykle czuły i wrażliwy.
Właśnie ten Potter odprowadzał ją co dzień do dormitorium i przychodził po nią
co rano, nosił jej torbę z książkami, wygłupiał się jak mógł tylko po to żeby
ją rozbawić i przerażony płakał jej teraz w ramię. Tego Pottera lubiła bardziej
niż by sama tego chciała i o wiele bardziej niż ojciec mógł o tym wiedzieć.
Właśnie tego chciała mieć przy sobie, choć nie potrafiła się do tego do końca
przyznać. Była rozdarta na pół. Z jednej strony chciała mu wybaczyć, przytulić
się do niego i również rozpłakać, ale z drugiej nie potrafiła mu wybaczyć tego
co zrobił jej najlepszemu przyjacielowi.
James wziął
ją na ręce tuż przy zejściu na strych i powoli, i delikatnie opuścił ją na
bezpieczną podłogę strychu.
- Merlinie,
Salazarze i Godyku! - wykrzyknęła Vivian gdy tylko zobaczyła przyjaciółkę. -
Zwariowałaś?! Co ty tam właściwie chciałaś zrobić?! Wiesz jak się martwiliśmy?!
Bałam się! Bałam się że skoczysz! - krzyczała ze łzami w oczach wymachując
nerwowo rękami.
Jednak Diana
nie odezwała się słowem. Podniosła się tylko z podłogi i spojrzała na
przyjaciółkę pustym, nie wyrażającym żadnych emocji spojrzeniem błękitnych
tęczówek. Słowa Vivian nie do końca do niej docierały.
James powoli
zszedł po drabinie. Również w milczeniu podszedł do Diany i złapał ją za
ramiona jakby się bał że mu ucieknie i chciał się jej dokładnie przyjrzeć.
- Dobrze się
czujesz? - spytał starając się zabrzmieć chłodno, ale w jego miodowych oczach
wciąż błyszczały łzy.
Malfoyówna
skinęła potakująco głową, a Vivian zamilkła.
- Baliśmy
się o ciebie - powiedział jeszcze chłopak i przytulił ją czule do siebie.
Jednak Ślizgonka nawet nie drgnęła. Stała tak jak przedtem.
Chłopak
wypuścił ją z objęć i odsunął się od niej. Spojrzał na nią z zawodem.
- Potter,
zrób coś dla mnie i nie pokazuj mi się więcej na oczy - odezwała się Diana
tonem głosu równym zeru bezwzględnemu. - Nigdy. - dodała, a jej słowa dla
Jamesa brzmiały ja wyrok. Wyrok śmierci.
Malfoyówna z
niewzruszonym wyrazem twarzy odwróciła się do Vivian, która jeszcze do tego
momentu była przekonana że jej przyjaciółka wybaczy Jamesowi lada dzień.
-
Przepraszam, Vivian że cię przestraszyłam. Wracajmy już do dormitorium.
***
Blondwłosa
Ślizgonka obudziła się bardzo wcześnie. Była niewyspana i zmęczona, jednak
żadnego sensu nie miało kładzenie się spać, gdyż to sen wykańczał ją
najbardziej.
Wstała
powoli z łóżka i cicho, aby nie budzić Vivian podreptała do łazienki. Tam za
pomocą makijażu i buteleczki eliksiru pieprzowego doprowadziła się do porządku.
Ubrała biały kaszmirowy sweterek, szarą plisowaną spódniczkę i białe, ażurowe
rajstopki. Platynowe loki spięła w wysokiego kucyka, a na stopy włożyła swoje
ulubione pantofle mieniące się delikatnie na srebrno.
Po cichu
dokończyła pakować walizki na swój dzisiejszy powrót do domu.
Gdy już była
gotowa, walizki stały obok drzwi, a czarny płaszczyk wraz z czarnymi kozakami
tuż obok Diana udała się do Skrzydła Szpitalnego.
Gdy weszła
do dużego jasnego pomieszczenia poczuła charakterystyczny zapach mieszanki
leków i środków dezynfekujących.
Zajęte było
tylko jedno łóżko. Diana po cichu usiadła na stołku obok niego. Severus jeszcze
spał, jednak nie był to spokojny sen. Dziewczyna patrzyła jak jej przyjaciel
rzuca się na łóżku i kręci mamrocząc coś po nosem.
-
Ciiiii..... - szepnęła Diana głaszcząc Severusa po ramieniu. - Spokojnie,
Sev.... To tylko sen. Zły sen.... - szeptała łagodnie próbując go uspokoić.
Severus
zachłysnął się nerwowo powietrzem siadając gwałtownie na łóżku. Otworzył
powieki i spojrzał na Diane tymi swoimi czarnymi, bezdennymi tęczówkami.
- Diana? -
spytał z niedowierzaniem.
- Przyszłam
cię odwiedzić przed wyjazdem... - powiedziała, a na jej twarzy pojawił się
delikatny uśmiech. - Jak się czujesz?
Severus nie
mógł uwierzyć w to co słyszy. Ktoś się go zapytał jak się czuje... Kogoś
obchodził jego los... I to nie byle kogo. Dziewczynę, którą kochał bardziej niż
potrafił to sobie wyobrazić, dziewczynę, którą kochał odkąd sięgał pamięcią.
- Już lepiej
- powiedział z rozmarzeniem wpatrując się w błękitne oczy Malfoyówny.
Dziewczyna
roześmiała się widząc jego nieobecny wzrok. Była przekonana że się wygłupia.
- Oj, Sev...
- westchnęła z uśmiechem.
- Oh,
właśnie... Mam coś dla ciebie - powiedział z uśmiechem Snape. - Jakoś udało mi
się przekupić jednego pierwszaka żeby mi to tu przyniósł...
- Dla mnie?
- zdziwiła się blondynka.
- Prezent
świąteczny.... - odparł chłopak, a na jego blade policzki wpełzły szkarłatne
rumieńce.
Diana zgodnie
z dalszymi instrukcjami Severusa otworzyła pierwszą szufladę w szafce stojącej
nieopodal łóżka. Leżał tam zawinięty starannie w srebrny papier pakunek.
Przewiązany był ciemno zieloną wstążką.
- Po
Ślizgońsku... - zauważyła z uśmiechem Diana zaczynając rozpakowywać prezent.
- Proszę nie
rób tego - zatrzymał ją dłonią Severus i skrzywił się nieznacznie. Było widać
że każdy ruch wciąż sprawia mu niewiarygodny ból. - Nie otwieraj przy mnie.
- Dobrze -
zgodziła się dziewczyna odkładając pakunek na szafkę.- Ale połóż się... -
poprosiła starając się żeby jej głos zabrzmiał łagodnie.
- Mówisz jak
Pani Pomfrey - prychnął z udawanym rozbawieniem Severus próbując powoli się
położyć na łóżku. Jego usta przy tej czynności znów wykrzywił wyraz bólu.
- Dziwisz
jej się? spytała dziewczyna patrząc że współczuciem na ból przyjaciela. -
Normalnie zabiłabym tego Pottera za to co ci zrobił - dodała z jadem w głosie.
Severus
przełknął nerwowo ślinę. Nie był dumny z tego jak się zachował. Gryzło go to
już kilka nocy z rzędu.
- Diana... -
zaczął cicho nie wiedząc jak przyznać jej się do kłamstwa żeby nie przestała
się do niego odzywać tak, jak teraz do Pottera.
- Spokojnie
Sev - przerwała mu, a na jej ustach pojawił się tak rzadko spotykany szczery
uśmiech. - Nie zrobię mu krzywdy - wyszeptała mu do ucha z rozbawieniem gładząc
czule jego włosy.
Severus
przez chwile zapomniał jak się oddycha. Jeszcze nigdy nie była tak blisko
niego. Jeszcze nigdy nie czuł tak dokładnie konwaliowego zapachu jej perfum.
Całkiem zapomniał co miał przed chwilą jej powiedzieć.
- To zabawne
że się tak nim przejmujesz po tym wszystkim - powiedziała odsuwając się od
niego i patrząc mu w oczy, które teraz niczym małe węgielki płonęły żywym
ogniem. Diana jednak tego nie zauważyła, albo po prostu nie chciała zobaczyć.
- No już...
Posuń się. Chyba nie myślisz że będę siedzieć na tym niewygodnym stołku -
odezwała się ponownie, a jej uśmiech nie był już tak delikatny jak przed chwilą
lecz pełny i radosny. Taki jakiego Severus u niej nigdy nie widział.
Czym prędzej
przesunął się na jeden z boków łóżka. Malfoyówna natomiast wgramoliła się obok
niego na drugi. Położyła głowę na jego ramieniu.
- Nawet nie
wiesz jak się cieszę że cię mam... Nie wiem co bym zrobiła gdyby ci się coś
stało - powiedziała cicho.
Severus był
pewien że to sen. Że to kolejny sen z którego za chwilę się obudzi i okaże się
że ona go nawet nie zauważa na korytarzu, ale wszystko wydawało się być takie
realistyczne. Dotyk jej skóry, zapach jej włosów i jej głos....
Diana nigdy
nie była zbyt wylewna, więc naprawdę musiał dla niej coś znaczyć skoro
powiedziała mu coś takiego.
***
Pan Malfoy
przemierzał właśnie hogwarckie korytarze.
Pamiętał
swoje lata szkolne jakby to było wczoraj. Pamiętał też wojnę o której Minister
Magii, Rufus Scrimgeour kazał im zapomnieć. Nie uważał tego za dobre
rozwiązanie. To tylko rozwścieczyło tych Śmierciożerców, którzy do końca byli z
Czarnym Panem, a którym udało się uniknąć kary lub uciekli z Azkabanu miesiąc
temu. Całe ministerstwo aż huczało od plotek. Nikt nie wie kto nimi dowodzi.
Kilka osób zarzekało się że widzieli tam Bellatrix Lestrange, ale jak to było
możliwe skoro podczas Drugiej Bitwy o Hogwart została zabita przez Molly
Weasley.
Ludzie
mówili że są rządni krwi, a potwierdzały to tylko liczne zamachy na rodziny,
które odwróciły się od Czarnego Pana lub zeznawały na niekorzyść
Śmierciożerców, którzy byli wśród uciekinierów.
Draco również
zeznawał. Był jednym z najważniejszych świadków. Wiedział że będą próbowali go
zabić, albo chociaż zastraszyć. Nie bał się o siebie. wiedział że sobie jakoś
poradzi. Bał się o swoje dzieci.
Dlatego nie
chciał puścić ich dzisiaj pociągiem. Obawiał się że mimo opieki Aurorów Rycerze
Walpurgii w jakiś sposób wtargnął do pociągu i zrobią im jakąś krzywdę.
Bardziej bał
się o Dianę. wiedział że nie jest taka jak brat. Wiedział że ona będzie
walczyć. Do końca. Choć w tej sytuacji lepiej jest się poddać. Iść na układy.
Tak zapewne zrobiłby Scorpius, ale nie Diana. Draco sam nie wiedział po kim
jego córka jest taka uparta.
Wtedy to na
korytarzu zobaczył synonim upartości, Harrego Jamesa Pottera. Usta Pana Malfoya
od razu gdy zauważył swojego szkolnego wroga wykrzywiły się w wredny jadowity
uśmieszek.
Mężczyzna
stał opok swojego pierworodnego syna i pocieszająco klepał go po ramieniu.
Chłopak miał zaczerwieniony noc, podkrążone oczy i co chwila pociągał nosem.
Wyglądał jak siedem nieszczęść. Przeziębiony i zrozpaczony. Draconowi prawie
się go szkoda zrobiło. Prawie.
- Witaj
Potter - odezwał się gdy tylko podszedł do nich bliżej.
- Malfoy -
Harry chłodno skinął głową mężczyźnie.
- Dobry,
Panie Malfoy - wydukał James z utkwiony w posadzce wzrokiem.
- Cóż ja
widzę... Nie trzymają się ciebie dzisiaj głupie żarty? - spytał blondwłosy
mężczyzna, a głos jego przesiąknięty był sarkazmem.
Harry
spiorunował Dracona spojrzeniem.
- Z resztą
bardziej interesuje mnie kwestia miejsca w którym znajduje się moja córka.
Znając twoje zainteresowanie jej osobą przypuszczałem że nie zostawiłbyś jej
długo samej, jednak jej tu nie ma. Gdzie więc jest? - spytał takim tonem głosu
że Jamesowi aż ciarki przebiegły po plecach.
- N-nie
wiem, Psze Pana... - wydukał chłopak spoglądając niepewnie na ojca Diany. - Ale
sprawdziłbym na Pana miejscu u tego kłamcy, Smarkeusa - dodał odzyskując
odwagę. W jego głosie było słychać pogardę, a jego zwykle spokojne i ciepłe
oczy płonęły teraz wściekłością.
Draco
uśmiechnął się pod nosem na ten widok.
- A czymże
on ci zawinił? - spytał, a w jego oczach pojawił się nieznany nawet Harry'emu
błysk.
- Okłamał
ją. Ten bydlak okłamał Dianę - powiedział z wściekłością zaciskając dłonie w
pięści. - Tylko po to żeby mnie pogrążyć. Tylko po to żeby się do mnie przestała
odzywać. No i ma! Dopiął swego! - wykrzyknął wymachując rękami. Harry złapał
syna za ramię próbując go powstrzymać zanim powie coś głupiego, ale ten zrzucił
jego dłoń i mówił dalej. - Pan też dopiął swego! Teraz ona mnie nienawidzi, a
ja ją kocham! Rozumie to Pan?! KOCHAM JĄ!
Harry czuł
jak jego szczęka opada z łoskotem na posadzkę. Powiedział to. Wreszcie to
powiedział. Właściwie to wykrzyczał. Gorzej że jej ojcu, który nienawidzi całej
ich rodziny.
James
odwrócił się na pięcie i ruszył szybkim krokiem przez korytarz. Kopiąc po
drodze ściany i fucząc pod nosem. Draco uniósł tylko nieco wyżej brwi po czym z
nieodgadnionym wyrazem twarzy ruszył w druga stronę korytarza.
Pierwsza! Rozdział świetny, czekam z niecierpliwością na nn
OdpowiedzUsuńNa Merlina! Świetny! Popłakałam się pod koniec! Czekam na nn!!!!!!
OdpowiedzUsuńcałuski i weny!
Romilda Asteria Ellis
micmilde.blogspot.com
Na początku to aż mi się zimno zrobiło. Biedny Jamie noooo! I Sev też biedny żeby nie było, może i zrobił zle ale on jest taki samotny! Za to na końcu padłam ze śmiechu, ten szczery bulwers Jamesa. A kiedy szczęka Harry'ego znalazła się na podłodze to ja sama też. No poprostu ryczę...ze śmiechu.
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział, jak każdy zresztą!
Świetny rozdział!!! Masz naprawdę wielki talent!!! Każdy rozdział czyta mi się fantastycznie!!! Szczególnie ten przypadł mi do gustu. Podobało mi się to nagłe wyznanie: Rozumie to pan? KOCHAM JĄ! Buziaki przesyłam i natchnienia do dalszej pracy życzę.
OdpowiedzUsuńEvenstar, adminka bloga:
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com/
Ale niesamowity rozdział :D ten bulwers James'a na koniec :D i ten nieodgadniony wyraz twarzy Dracona....uuuuu... Myślę, że niebawem się dowiem o co chodzi xD Ta Diana jest 100%-tową ślizgonką, a James 100%-owym Gryfonem... I ty chcesz ich połączyć :D no ale podobno przeciwieństwa się przyciągają więc raczej wiesz co robisz Hahah ;) ahh to jest narazie jedyny blog o nowym pokoleniu jaki czytam regularnie, ale stwierdzam, że wątpię abym znalazła lepszy! ŚCISKAM I CAŁUJĘ
OdpowiedzUsuń~carolina katie weasley
Diana.Wracaj.Mi.Tu.Do.Jamesa.
OdpowiedzUsuńgjfghfjk on jest taki słodki. Cholera, niech Severus jej powie, zachował się jak ostatni...
nie dokończę
Weny
I oby następny rozdział pojawił się jak najszybciej
Świetny :P Bardzo podoba mi się to co piszesz. A James jest zaskakująco podobny do swojego dziadka.
OdpowiedzUsuńTylko jedna uwaga; otóż Rufus Scrimgeour zmarł w siódmej części Harry'ego Pottera, kiedy śmierciożercy napadli na ministerstwo. O śmierci ministra doniósł patronus Kingsley'a Shacklebolt'a podczas wesela Fleur i Billa
Nala
Tak, tak... Oczywiście. Ja pamiętam. Pozmieniałam kilka kwestii tak jak na przykład w książce nie było wspomniane że Score ma siostrę. Po prostu do Shacklebolt'a nie pasowało mi ukrywanie prawdy o wojnach o Hogwart.
UsuńPozdrawiam.
Melania
Rzeczywiście do Scrimgeour'a pasuje takie zachowanie.
OdpowiedzUsuńI kiedy będzie następna część?
Diana.wracaj.do.JAMESA!!!!!
OdpowiedzUsuńEj! Zaglądasz tu jeszcze???
OdpowiedzUsuńEhhh... Zaglądam. Miałam problem z pomysłami. Pisało mi się tak opornie, że nie miałam serca żeby to dodać. Jednak pojechałam na urlop, od wszystkiego i to mi niezwykle pomogło. Także na dniach można się spodziewać rozdziału. :)
UsuńPozdrawiam,
Melania
Eyy wchodzisz jeszcze na tego bloga?
OdpowiedzUsuńProszę cię,napisz jakiś rozdział!
OdpowiedzUsuńBedzie jeszcze jakis rozdzial??
OdpowiedzUsuńDawaj 10-tkę SZYBKO!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Błagam ja naprawdę nie wiem co ma czytać Twój blog jest świetny, napisz nowy rozdział, bo Cię znajdę i zabiję za pomocą tępej łyżeczki.
OdpowiedzUsuńZ uszanowaniem.
Nala
Czy bedziesz kończyć opowiadanie?
OdpowiedzUsuńBlaagam napisz cos jeszcze, skoncz to opowiadanie... zrob to dla nas :)
OdpowiedzUsuńHej :)
OdpowiedzUsuńproszę, jeśli nie masz zamiaru kontynuować bloga, napisz chociaż krótką notkę, żebyśmy wiedzieli co i jak :c
Czekamy na następny prooooooooooooszę... Nie znalazłam nigdzie tak świetnego bloga ;)))) czekam (i pewnie nie tylko ja) z OGROMNĄ niecierpliwością na nasępny :) jezu zaraz się poryczę, że nie ma kolejnego ;-;
OdpowiedzUsuńMam nadzieję że będziesz kontynuować bo blog jest naprawdę świetny :)
OdpowiedzUsuńNie podobał mi się ten rozdział,dramat się z tego pozwoli robi. Te rozterki miłosne ździebko mnie irytują. Popraw sie proszę ! Wierzę w Ciebie !
OdpowiedzUsuńNie podobał mi się ten rozdział,dramat się z tego pozwoli robi. Te rozterki miłosne ździebko mnie irytują. Popraw sie proszę ! Wierzę w Ciebie !
OdpowiedzUsuńwciąż pamiętam i wciąż tęsknię.
OdpowiedzUsuń~Nala