Nowiusieńki rozdział wędruje w wasze ręce. Muszę wam się pochwalić... Mamy już 1000 wejść :) Dziękuję wam serdecznie. Dziękuję także wszystkim którzy mimo moich błędów ortograficznych dotrwali do tego rozdziału. Naprawdę miło mi czytać wasze przemiłe komentarze, a także te mniej miłe. Udało mi się wymknąć z IX Pikniku Lotniczego specjalnie żeby wystukać dla was nowiutki rozdział. Tym razem podkład muzyczny po Francusku xd Zapraszam serdecznie. :)
Seaverusa obudziły pierwsze błękitne promienie słońca przebijające się przez jezioro i oszklony sufit. Otworzył jedno oko i wpółprzytomny rozejrzał się naokoło żeby upewnić się że to wszystko co się wczoraj wydarzyło to nie był tylko piękny sen. Jednak nie znajdował się w swojej zwyczajnej, ponurej sypialni, a na łóżku obok nie spał Nathaniel Sparks ani Oliver Refroid. W pokoju łóżka były jedynie dwa. To znajdujące się obok było puste, ale to na którym spał Severus nie. Na owym łóżku obok ciemnowłosego chłopaka spała spokojnie wtulona w jego ramię najpiękniejsza kobieta jaką Severus znał - Diana Narcyza Malfoy.
A więc to nie był sen....
Ciemnowłosy chłopak podniósł się na łóżku odrobinę. Zrobił to bardzo ostrożnie żeby nie obudzić Malfoyówny. Teraz mógł jej się w spokoju przyglądać. Wodził wzrokiem po jej delikatnych rysach twarzy. Kiedy spała była taka spokojna, tak bezbronna i delikatna... Przyglądał jej się z niezmierną dokładnością zapamiętując szczegółowo jej twarz. Lekko zaróżowione policzki, porcelanową cerę, niewielkie, ale pełne usta w odcieniu pudrowego różu, idealnie wyprofilowane, jasne brwi, lekko spuchnięte od płaczu powieki zakończone długimi, ciemnymi rzęsami. Napawał się widokiem skopanej w delikatnym, błękitnawym świetle śpiącej Diany. Kochał ją i to najbardziej na świecie. Kochał ją od momentu kiedy ją pierwszy raz zobaczył.
Tak się składało że rodzina Malfoy miała niewielką (jak na nich) posiadłość blisko centrum niemagicznej części Londynu. Nie wiele osób o tym wiedziało. Malfoyowie mieszkali tam przez większość wakacji zanim ich dzieci poszły do Hogwartu. Nie daleko, tak właściwie to w bezpośrednim sąsiedztwie do ich posiadłości mieścił się mugolski sierociniec. Tak się składało że pewien chłopiec o imieniu Severus został przeniesiony do tego sierocińca zimą. Wszystkie dzieci mieszkające tam bawiły się z opiekunami, nawiązywały przyjaźnie i próbowały żyć normalnie, ale maleńki Severus nie. Tak jak w poprzednim sierocińcu czarnowłosy chłopiec siedział tylko w pokoju na parapecie i patrzył przez okno. Czekał kiedy jego ojciec po niego przyjedzie. Mleńki Severus dobrze wiedział że jego matka zginęła przy porodzie każąc przedtem nazwać dziecko imieniem i nazwiskiem jego ojca. Jednak nikt o Severusie Snape nic nigdy nie słyszał. Mimo wszystko chłopiec z całych sił wierzył że ojciec żyje, szuka go i pewnego dnia przyjdzie po niego. Jednakże tak jak w poprzednim sierocińcu mijały miesiące, a ojciec się nie zjawiał. Severus mimo to dalej siedział na parapecie i tępo patrzył w okno. Pewnego słonecznego, leniwego poranka Seveusa śpiącego z głową opartą o framugę okna obudziły piski i śmiechy dochodzące z ogródka z domu na przeciwko. Severusowi wydawało się że stoi pusty. Otwożył oczy i spojrzał przez okno. Zobaczył tam JĄ. Biegała z bratem po ogrodzie piszcząc i śmiejąc się. Matka cały czas krzyczała żeby uważali na jej kwiaty, a ojciec siedział na trawie i przyglądając się im uśmiechał się kręcąc głową. Dziewczyan była ubrana w przepiękną jedwabną sukienkę w kolorze bezchmurnego nieba związaną w pasie białą tasiemką zakończoną kokardą. Rwące, platynowe fale powiewały za nią niczym wzburzone morze, a na jej twarzy malowało się szczęście, beztroska. Nieznajoma dziewczyna zrobiła od razu na młodym Severusie ogromne wrażenie. Przestał wyglądać w oknie ojca aczkolwiek nadal nie opuszczał parapetu, ale tym razem powodem tego była młoda Malfoyówna, której chłopak przyglądał się godzinami. Wtedy nawet nie przypuszczał że ktoś taki jak ona mógłby go uraczyć chociażby przychylnym spojrzeniem, a co dopiero mówić o przyjaźni czy broń Boże czymś więcej...
- O jacież pierdziele !
Severus usłyszał krzyk dobiegający od strony drzwi. Przeniusł wzrok w tamtą stronę i zobaczył współ lokatorkę Diany - Vivian Parkinson. Widać po niej odrazu było że dzieczyna była w szoku. Jej krzyk, a tak właściwie pisk ,bo gdzy Vivian się denerwowała miała głos tak piskliwy że mogłaby się porozumiewać z delfinami, Diana zaczęła się rozbudzać. Po chwili otworzyła oczy.
- O, Vi... Już jesteś. - Diana rozpromieniła się na jej widok. Jednak Vivian dalej stała jak spetryfikowana przy drzwiach. Odezwała się dopiero po chwili :
-Aż taka samotna się czułaś jak mnie nie było ? -odezwała się wreszcie Parkinson, a w jej głosie Severus wyczuł nutę złośliwości. Chłopak czół się głupio. Mało tego, zauważył że się ....
Nie, nie, nie ! Severus Snape się nie rumieni ! On co najwyżej..... taransmutuje się w buraka.
.
.
.
Ehh... No dobra.... Zarumienił się. Zadowoleni ?!
-Oj Vi.... - Malfoyówna teatralnie wywróciła oczami. Diana już wczoraj zanim zasnęła postanowiła że się nie będzie załamywać i wróci do normy. Właściwie to ten pomysł zaczął kiełkować w jej głowie odkąd wczoraj spotkała Pottera, kiedy razem z Sevem szli do jej dormitorium. Jednak Diana za nic na świecie nie przyznałaby że to jego zasługa.
- Wczoraj miałam fatalny dzień... Sev zaprowadził mnie do dormitorium i mnie pocieszał. - wyjaśniła spokojnie Diana.
- No tak.... Tak to się teraz nazywa. - westchnęła Parkinson z wymownym uśmieszkiem. Humor wyraźnie jej wrócił czociaż Severus nie wiedział że ta Ślizgonka jakikolwiek posiada. Jednak z uwaki na jej słowa poczół że się jeszcze bardziej...
<Synonim słowa "rumieni"... Synonim słowa "rumieni"...!>
... przybiera barwę szkarłatu. Zawstydzony Snape wstał z łózka, zebrał swoją torbę z książkami, rzucił krótkie "Będę się zbierać. Narazie" i wyszedł. Severus ku zdziwieniu Vivian był w pełnym ubraniu. Tylko jego zwykle proste i ułożone włosy były zmierzwione. Obie Ślizgonki odprowadziły Snape'a wzrokiem. Kiedy tylko usłyszały jak drzwi z ich dormitorium na korytarz się zamykają. Vivian spojrzała na przyjaciółkę oczami wielkimi jak galeony. Diana wzruszyła tylko ramionami, wstała z łóżka i jak gdyby nigdy nic zaczęła grzebać w swojej szafie w poszukiwaniu swojej ulubionej, czarnej spódnicy. Jednak Vivian nie dawała za wygraną. Wzięła rozbieg i wskoczyła na łóżko Diany. Rozłożyła się na nim wygodnie i przyglądała jej się.
- "Jesteśmy tylko przyjaciółmi", tak ?
- No bo jesteśmy. - odparła obojętnym tonem Diana dalej przeglądając idealnie ułożone ubrania w szafie.
- To czemu nocował w twoim łóżku ? - Vivian nie dawała za wygraną.
- Mówiłam ci że miałam fatalny dzień.
- Ak, Słyszałam to już. - odparła Parkinson wyraźnie nie pocieszona wymijającą odpowiedziom. - Było aż tak źle że musiał się pocieszać ?
-Pokłóciłam się ze Scorem i to tak na przysłowiowe "Amen". - oznajmiła beznamiętnym tonem. - Może być ? - spytała przykładając do siebie czarną spódnice siekająca połowy uda, czarne, półprzeźroczyste rajstopy, białą koszulę z kołnierzem i zielony krawat z herbem Slytherinu.
- Tak, ale nie wiem w ogóle po co pytasz skoro ty we wszystkim wyglądasz świetnie.
- Chciałaś chyba powiedzieć że jak wieszak.
Vivian wymownie wywróciła oczami, a Dian poszła do (ich prywatnej) łazienki się przebrać.
- No właśnie słyszałam wczoraj rozmowę Ślizgonów z siódmego roku...! Rozmawiali o tobie i mówili o tym że że ostatnio zaokrągliłaś się tu i tam i teraz niem tylko jesteś ładna, ale i seksowna ! - krzyczała Vivian przez drzwi do łazienki. Po ostatnich słowach Parkinson nie minęła minuta, a drzwi od łazienki otworzyły się i wyjrzała z nich do połowy ubrana Diana.
- Serio tak mówili ? - zapytała z niedowierzaniem.
- Nooooo.... Nie do końca. - wyznała Vivian. - Powiedzieli że... Uwaga cytuję : Kiedyś ta Malfoy była fajna dupa, ale teraz jest seksi dupa.
Przyjaciółki wymieniły się spojrzeniami i wybuchnęły śmiechem.
- Tak. Wiem... Jakież wyszukane słownictwo... - prychnęła Parkinson. - Dlatego przetłumaczyłam na nasze.
-Oj ci Ślizgoni z siódmego... Może i przystojni, ale taaaacy głupi. - westchnęła Diana zapinając koszulę i wymownie wywracając oczami.
-Czego nie można powiedzieć o Gryffonach z tego rocznika. A szczególnie o takim jednym. Chociaż przystojny też jest. - Powiedziała tajemniczo Vivian i wykonała wymowną falę brwiami. - Al mi powiedział że się o NIEGO martwiłaś i od tego zaczęła się kłótnia ze Scorem tyle że nie wiedziałam że aż tak się pokłóciliście...
- Kurde... - warknęła Diana bo nie wypadało jej przekląć porządnie choć miała na to straszną ochotę. Jesteś damą, Diano. Damą... Damą, do Cholery ! -próbowała się uspokajać, ale jakoś średnio jej szło.
- Albus to największa plotkara jaką Slytherin widział ! - wybuchła w końcu. - Kto by pomyślał.... -warknęła wyraźnie niezadowolona.- Odnośnie Scora to mam zamiar się do niego zwyczajnie nie odzywać dopóki to nie będzie konieczne. Natomiast jeśli chodzi o Pottera to tłumaczyłam już wszystko Albusowi Najlepiej będzie jak zaczniemy udawać że Potter nie istnieje. zakończyła stanowczo.
Vivian słysząc słowa przyjaciółki mina nieco zrzedła.
- Emmm... To ostatnie może się okazać raczej trudne... - wymamrotała Parkinson unikając wzroku Diany. Malfoyówna spojrzała na nią zdziwiona kończąc zapinać guziki od koszuli.
- Niby dlaczego ? - zapytała ostrożnie wiążąc krawat.
- B-Bo on stoi za drzwiami... - wymamrotała Parkinson tak cicho i niewyraźnie że Diana w pierwszej chwili nie zrozumiała co powiedziała. Jednak kiedy już zrozumiała bełkot przyjaciółki potrafiła powiedzieć tylko :
- CO ?!
- No... Ja... Ja spotkałam go w lochach przed wejściem do Wspólnego... Mówił że na ciebie czeka. Zapytał czy go wpuszczę.... Przeprowadziałm go tylnim wejściem bo nie pamiętałam hasła.
- CO ?!
- Zgodziłam się bo myślałam że skoro na ciebie czeka to się z nim umówiłaś... Że wreszcie dałaś mu szansę....
- CO ?! - powtórzyła po raz kolejny oniemiała Diana.
- N-No to co słyszałaś.... Stoi na korytarzu i czeka. Dlatego tak się zdziwiłam widząc tu Snape'a.
Zapadła cisza. Diana dalej wpatrywała się w Vivian z taką miną jakby ją ktoś co najmniej spetryfikował, albo jakby zobaczyła McGonnagal całującą się z Yaxleyem. Kiedy dotarło do niej co Vivian jej powiedziała i co zrobiła nastał kolejny wybuch.
Na Salazara, Vivian ! Czy ty wiesz co narobiłaś ?! Wpuściłaś do naszej części lochów Pottera ! Jamesa Pottera ! Gryffona !! Rozumiesz ?!
-A-Ale... - jąkała się Parkinson.
- Czy ty wiesz co się stanie jak Nott go tu znajdzie ?! Dobrze wiesz jak jest przeczulony na punkcie Gryffonów, a za chwilę będzie tędy przechodzić żeby obudzić dziewczyny z siódmego które mają u niego szlaban !
- Na brodę Merlina... - wyszeptała Vivian Parkinson zakrywając sobie usta dłońmi. Malfoyówna wciągnęła powietrze gotowa jeszcze coś powiedzieć, ale zatrzymała ją Parkinson pokazując żeby posłuchała. Diana usłyszała jakiś wzbużonyt głos stłumiony przez masywne drzwi. Istotnie, na korytarzu coś się działo, ale Ślizgonki nie mogły dokładnie zrozumieć kto i co mówi. Przyłożyły uszy do drzwi i usłyszały :
- Masz mi odpowiadać jak cię pytam ! Co tu , do jasnej cholery, robisz Potter ?!
Tak, to był zdecydowanie głos Profesora Notta. Diana wiedziała że musi działać, bo Nott był w stanie wyrzucić Pottera ze szkoły za takie coś, a nie chciała mieć go na sumieniu. Posyłając przyjaciółce mordercze spojrzenie obiecujące długą i bolesną śmierć otworzyła drzwi. Najmilszym i najsłodszym głosem na jaki potrafiła z siebie wydobyć oznajmiła Nott'owi :
- Tak właściwie to on przyszedł tu do mnie, Panie Profesorze.
Po czym zwróciła się do Pottera nie tracąc słodkiego wyrazu twarzy, mało szczerego uśmiechu i nie zmieniając tonu głosu :
- Przepraszam że to tak długo trwało... ale nie mogłyśmy z Vivian znaleźć mojego krawatu....
Zatrzepotała słodko rzęsami, złapała oniemiałego Jamesa za rękę i ruszyła w głąb korytarza ciągnąc go za sobą. Kłamstewko które sprzedała Nott'owi było dość naiwne, gdyż Diana miała przynajmniej pięć takich krawatów równiutko poukładanych w szafie, ale Profesor na szczęście łykną je. Patrzył się chwilę się przez chwilę na Dianę (idącą za rękę z Jamesem) jak na wariatkę, która uciekła ze św. Munga, ale szybko pokręcił głową i ruszył w swoją stronę. Kiedy Diana zauważyła że Profesor Nott znikną już z pola widzenia, natychmiast pościła dłoń Pottera.
- To był pierwszy i ostatni raz kiedy ratuję ci skórę, a jeśli Nott powie o tym mojemu ojcu to cię zabiję i przysięgam ci że to nie będzie przyjemna śmierć. Będziesz umierać dłuuugo i w męczeniach. - syknęła mu do ucha.
- To było świetne ! Mistrzostwo. - wykrzyknęła uśmiechnięta Vivian, która właśnie dołączyła do nich.
- A zaraz po tobie ona zginie taką samą śmiercią. - dodała Malfoyówna naburmuszona patrząc się na Parkinson. - Może nawet bardziej bolesną, bo ty jesteś tylko Gryffonem. Zbyt wiele się po tobie nie spodziewałam. Co jednak nie zmienia faktu że przeszedłeś samego siebie ! Przecież dobrze wiesz jaki Nott jest przeczulony na punkcie Gryffonów. Jak mogliście być tak nieodpowiedzialni ?!
- Czym jest życie bez ryzyka.. - rzucił Potter i z zawadiackim uśmiechem objął Malfoyównę w tali. Ta natychmiast zaprała jego rękę, a Vivian prychnęła śmiechem.
- Może dla ciebie to rozrywka, ale jak Nott uzna że to ważne i powie to mojemu ojcu to mam przesrane i ty też Potter.
- Nie martw się na zapas, Skarbie. - wymruczał Gryffon i znów położył dłoń na talii Ślizgonki.
- Tylko-nie-"Skarbie"... Potter. - warknęła znów zabierając dłoń Pottera z taką miną jakby trzymała coś niezwykle obrzydliwego.
- Dobrze, Kotku...
- POTTER !
- Tak, Złotko ?
- Lepiej będzie jak już się zamkniesz i pójdziesz do stołu Gryffindoru.
W istocie znajdowali się już w Wielkiej Sali obok stołu Slytherinu.
- Dobrze, Kopchanie. Pa. - wymruczał jej do ucha Potter i z wargami musnął jej policzek. Diana wiedziała że zaczyna się czerwienić i nie była z tego powodu zadowolona. Była wręcz wściekła. Chyba bardziej na siebie że dała się tak łatwo podejść. Potter nie robi sobie jednak nic z jej irytacji posłał jej tylko jeden ze swoiuch słynnych uśmiechów na widok którego każdej dziewczynie robiło się gorąco. Czy to Gryffonka, czy to Puchonka, czy też Krukonka... To nie miało znaczenia. Nawet Malfoyówna musiała przyznać że kiedy tak się uśmiechał wyglądał nieziemsko...
Nie ! Chwila, wróć ! To POTTER ! W dodatku GRYFFON ! Diano, Narcyzo Malfoy, czy ty jesteś idiotką ?! Jak każdy Gryffon james... Nie ! Grrrr.... Nie nazywaj go po imieniu, do cholery ! Potter ! Pottter ! Potter jak każdy Gryffon chce cię ośmieszyć ! Nie możesz dać się tak łatwo podejść ! Na Salazara... Jesteś Ślizgonem, czy nie ?!
Przez te rozmyślania Diana nawet nie zuwarzyła że Potter poszedł do stołu Gryffonów, a teraz na jego miejscu stał Scorpius.
- Widzę że masz nowego kolegę... - prychnął rozbawiony Scorpius. - Najpierw ten dureń, Smarkeus, a teraz ten palant, Potter....
-Zamknij się ! - syknęła Diana. - To Severus, Młocie ! SEVERUS ! SE-VE-RUS ! Przeliterować ci ? I nie jest durniem, bo SEVERUS jest dużo bardziej inteligentny od ciebie, chociaż to kiepski przykład, bo przeciętny Puchon ma więcej w głowie niż ty.
- Uważaj co mówisz... - syknął Scorpius Malfoy przez zaciśnięte zęby. - Ale jakby się tak zastanowić to naprawdę musi być przebiegły. W końcu trzeba nie lada sprytu żeby wślizgnąć się mojej siostrzyczce do łóżka... I to na cały dzień... - mówił z kpiącym, złośliwym uśmieszkiem i celowo przeciągał sylaby.
PLASK !
Malfoy złapał się za policzek zaczerwieniony od ciosu siostry. Każdego zaklęcia by się spodziewał, ale nie tego że udeży go w twarz. Policzek piekł go nieziemsko co tylko podsycało jego wściekłość. Cała sala zamarła przypatrując się scenie.
- Jesteś naprawdę żałosny... - warknęła wściekła Diana. - Nie dość że powtarzasz jakieś głupie plotki to jeszcze w to wierzysz. Tylko na tyle cię stać ?
- Nawet jeśli to nie prawda to powiem ojcu z kim to się jego ukochana córeczka się ostatnio zadaje... Niewydarzony Gryffon, w dodatku Potter i leszcz półkrwi chodzący w szacie z drugiej ręki... - syknął patrząc jej prosto w twarz. - Na pewno będzie zachwycony ! - dodał z kpiną i zaśmiał się wrednie.
- Wiesz że ta groźba oznacza wojnę ? - spytała, ale zabrzmiało to bardziej jak stwierdzenie niż pytanie.
- Skoro tak to zróbmy to jak należy...
Scorpius wziął dojednej dłoni sól, a do drugiej pieprz. Zamknął dłonie w pięści, kilka razy przełożył za plecami i wysunął zaciśnięte pięści przed siebie. Diana szybko rzuciła na nie okiem i wybrała tę po lewej. Scorpius otworzył zaciśniętą pięść - była tam solniczka.*
- O ! Mam pierwszy ruch - powiedziała zadowolona. Vivian która stała obok wyglądała na równie zadowoloną z takiego obrotu sprawy. Zabrała ze stołu dzbanek z sokiem dyniowym i podała go Dianie ze znaczącym u.śmiechem.
- Też o tym pomyślałam. - mruknęła Malfoyówna ze złowieszczym uśmiechem i wylała całą zawartość dzbanka Scorpiusowi na głowę.
- Szach. - zaśmiała się Diana prosto w twarz bratu. Obie Ślizgonki uśmiechnęła się w wyjątkowo wredny sposób, przybiły sobie piątkę po czym usiadły na swoich miejscach przy stole Domu Węża.
- Jeszcze pożałujesz ! - odgrażał się Scorpius wybiegający z Wielkiej Sali. Wśród uczniów rozległy się stłumione chichoty na widok wielkiego Pana Scorpiusa, Księcia Slytherinu, który teraz obciekał sokiem dyniowym.
- Na pewno Braciszku... Na pewno. - mruknęła pod nosem blondynka całkowicie bagatelizując wściekłość brata.
* Nawiązanie do rozgrywki szachowej. Sól imituje pionki białe, a pieprz czarne.
Dziękuję za powiadomienie o nowej notce. ;) Rozdział bardzo mi się spodobał i muszę powiedzieć, że masz wielki talent.Wszystko świetnie opisane, tylko szczerze mówiąc liczyłam na więcej Jamesa, ale to nic- na pewno to nadrobisz. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny,
Tuśka
Właśnie też ostatnio zauważyłam że jakoś James mi przepadł wśród tego całego zamieszania, ale teraz powinno go być coraz więcej :)
UsuńBuźki,
Melka
Kiedy następny? Bo ten jest świetny!
OdpowiedzUsuńPowinnam się wyrobić na 7 lipca :)
UsuńŚwietne !!! Spytałabym kiedy następny ale mam odpowiedź w jednym z komentarzy. Czekam na kolejny i życzę weny. M.
OdpowiedzUsuńŚwietnie! Dopiero odkryłam tego bloga, więc zdążyłam przeczytać tylko ten odcinek, ale bardzo mi się spodobał. Szkoda, że taki krótki, bo na prawdę się wciągnęłam. Czekam na kolejny odcinek :D Dodam, że uwielbiam wszystko co związane z Harrym :D Jestem wielką fanką.
OdpowiedzUsuńhistoria-nikoli.blog.pl
Nominowałam Cię do Versatile Blogger Award. Więcej informacji: http://dramione-odbudujmy-nasz-maly-swiat.blogspot.com/p/liebster-aword.html
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Tuśka
Prosze o nastepny rozdzial!!!!!!!!11
OdpowiedzUsuńJak zaraz nie dodasz następnego rozdziału to dostaniesz Cruciausem!!
OdpowiedzUsuńNaprawdę przepraszam, ale nie miałam czasu dodać, bo jestem u rodziny na wsi i nie mam internetu.... Dopiero teraz znalazłam jedną kreskę WiFi. Następny rozdział postaram się dodać jak najszybciej.
UsuńJames jest czystej krwi :) taki szczegolik :]
OdpowiedzUsuńAwwwww james <3
OdpowiedzUsuń