niedziela, 21 kwietnia 2013

Rozdział 1

Pierwszy rozdział... Mam nadzieję że się spodoba.


Mimo że był już listopad na zewnątrz było bardzo ciepło i melancholijnie. Drzewa zmieniły już kolor swoich liści. Całe Hogsmeade i Hogwart spowijał jesienny krajobraz pełen czerwieni, żółci i brązu – typowe Gryffońskie barwy. Jednak w wieży Gryffindoru było cicho i spokojnie. Zapewne dlatego że nie było tam żywej duszy. Podobnie jak w niemal całym zamku. Wszyscy byli już na śniadaniu w Wielkiej Sali. Jednak z lochów było słychać jakieś wzburzone głosy. A raczej głos. Dochodził on spod drzwi jednego ze Ślizgońskich dormitoriów. Stały tam dwie wychowanki Slytherinu z szóstego roku. Wyższa z nich waliła pięścią w drzwi wyraźnie zirytowana. Miała długie włosy w kolorze platyny, które układały się w lekkie fale. Posiadała bardzo delikatne, wręcz „anielskie” rysy twarzy, bo właśnie przymiotnikiem „anielski” określał ją jeden ze znienawidzonych przez nią Gryffonów. Miał trochę racji… Diana Malfoy, bo tak miała na imię, kiedy się nie denerwowała wyglądała jak aniołek – porcelanowa cera, jasne, długie włosy, różowawe, niewielkie usta, ogromne, błękitne oczy. Charakter miała jednak po ojcu. Co świadczyło o tym że miała dość cięty język i nie szczędziła obraźliwych słów kiedy ktoś ją zdenerwował. Druga Ślizgonka była nieco niższa i bardziej okrągła, miała kręcone w małe spiralki czarne włosy, a nazywała się Vivian Parkinson. Dziewczyna opierała się plecami o ścianę i oglądała beznamiętnie swoje paznokcie nie zważając na irytację swojej koleżanki : 
- Score, Marcus ! Ile można czekać ? Wszyscy są już na śniadaniu !
Kiedy Diana skończyła mówić, a raczej kiedy wykrzyczała to zdanie drzwi się otworzyły i staną w nich ciemnoskóry chłopak. Marcus Zabini uśmiechnął się szeroko i podszedł do swojej rozgniewanej przyjaciółki. Objął ją w pasie i dał buziaka w policzek na przywitanie. Diana jednak tylko prychnęła krzyżując ręce na piersiach i dając mu tym samym znak że jest na niego obrażona.
- Oho… Widzę że ktoś ma dzisiaj świetny humorek. – westchnął Zabini ledwo powstrzymując śmiech. Jednak opanował się widząc że Diana wcale nie żartuje. Nie lubił kiedy się na niego gniewała, a nie było innej rzeczy (no może poza zachowaniem Jamesa Pottera), która by ją tak denerwowała jak niepunktualność.
- Humorek akurat był świetny z rana zanim mnie nie wkurzyliście. – powiedziała lodowatym tonem. Marc spojrzał na blondynkę z teatralnym zdziwieniem.
- Mówi prawdę… Nawet nie rzuciła budzikiem o ścianę, kiedy zadzwonił. – westchnęła obojętnym tonem Vi.
- Score, słyszałeś ?! Twoja siostra nie rozwaliła dzisiaj rano budzika ! – zawołał ciemnoskóry Ślizgon w stronę drzwi. Reakcja była natychmiastowa. W drzwiach pojawił się Scorpius Malfoy – bliźniak Diany. Byli do siebie bardzo podobni. Mieli taki sam jasny kolor włosów, taką samą dumna postawę, błękitne oczy i szczupłą sylwetkę. Nic dziwnego że do Księcia Slytherinu wzdychały wszystkie Ślizgonki i nie tylko. Był naprawdę przystojny, tak jak jego ojciec. Jednak dziewczyny z innych domów raczej się nie przyznawały do swojej słabości do Malfoy'a z resztą i tak nie miałyby szans, a szczególnie Gryffonki wśród których Scor siał prawdziwy zamęt. W końcu każdy wie że Ślizgoni nienawidzą Gryffonów, a Score był wierny tej tradycji tak jak jego rodzice. 
- Naprawdę ? – zapytał szczerze zdziwiony Scorpius zapinając koszulę. 
- Tego nie powiedziałam. Mówiłam że nie rzuciła nim o ścianę… - mruknęła Vi zajęta swoimi paznokciami. Diana zauważyła że od Haloowin'owej imprezy, która odbyła się w zeszłym tygodniu była jakaś nieswoja. Zerwała z jej bratem i zachowywała się jakby nic ją nie obchodziło. Malfoy’ówna przyrzekła sobie w myślach że jak nadarzy się taka sposobność to zapyta przyjaciółkę co się dzieje.
- Nie rzuciła nim o ścianę… - powtórzył Score, który na kacu zazwyczaj dość wolno zbierał myśli a wczorajsza impreza w Pokoju Wspólnym Ślizgonów była długa i wszyscy mocno sobie popili. –Skoro nim nie rzuciła o ścianę to znaczy że jest cały…?
- Emmm… Nie do końca - mruknęła Diana wbijając wzrok w posadzkę.
- Nie do końca ? – spytała Vi drwiąco. Rozejrzała się. Chłopcy mieli zdziwione miny. Nie wiedzieli o co chodzi, więc Panna Parkinson objaśniła :
- Przygniotła go podręcznikiem od eliksirów.
Obaj panowie spojrzeli po sobie i w buchnęli gromkim śmiechem, a zaraz po nich obie dziewczyny.
- Ej, a gdzie jest Al ? - zapytała Diana kiedy już przestali się śmiać. Odkąd Albus Potter trafił do Slytherinu jego brat - James całkiem się od niego odsunął i Al zaczął się zadawać z rodzeństwem Malfoy. Diana Lubiła Albusa w przeciwieństwie do jego brata był dość spokojny i godny zaufania.
- Ma szlaban u Filch'a.... Spotkał do wczoraj na korytarzu. Był pijany i poszarpał się ze swoim bratem o coś....

*****

Przy stołach było już tłoczno, kiedy rodzeństwo Malfoy, Panna Parkinson i Pan Zabini weszli, a raczej wkroczyli do Wielkiej Sali. Diana nie czuła potęgi jaką posiada w tej szkole, za to jej brat doskonale zdawał sobie z tego sprawę. On był ten odpowiedzialny i zrównoważony (dopóki ktoś nie próbował skrzywdzić jego siostry). Diana innym raczej przypominała królewnę rozpieszczoną przez rodziców. Nie było w tym cienia prawdy, ale jak to zwykle bywa ludzie myślą swoje. Czwórka arystokratów usiadła na swoich miejscach przy stole Ślizgonów. Malfoyówna nałożyła sobie trochę swojej ulubionej sałatki, ale kiedy jej dłoń z widelcem pełnym sałatki była w połowie drogi do jej ust usłyszała za sobą głośny pisk. Aż podskoczyła, widelec wypadł jej z dłoni, spadł na miskę z sałatka i wszystko z wielkim hukiem spadło na podłogę. Arystokratka odwróciła się za siebie żeby zobaczyć kto tak przeraźliwie piszczał i zobaczyła tam oczywiście córki George'a Weasleya - Roxanne i Danielle, które podniecone szczebiotały coś do siebie pokazując sobie palcem osobę która właśnie weszła do Wielkiej Sali. Diana spojrzała z niechęcią na mężczyznę. Tak jak mogła przypuszczać owym mężczyzną który wywołał takie poruszenie wśród  Gryffonek (i nie tylko) był  Patric Yaxeley - ich nowy nauczyciel OPCM. Był młody i przystojny - owszem, ale był przy tym tak potwornie głupi, nachalny i lausiuowaty że Dianie niedobrze się robiło jak na niego patrzyła. Nie ubierał się nawet w czarodziejskie szty tylko w markowe, mugolskie Jeansy, białą koszulkę i rozpiętą koszulę w kratę.
- Score, możesz mi przypomnieć dlaczego ta wywłoka - McGonnagal przeniosła stół Gryffonów obok naszego ?! - głos Diany był spokojny i zimny jak sopel lodu.
- Oho... Księżniczka wszystkiego co oślizgłe zaraz wybuchnie... - mruknął szyderczy, męski głos za jej plecami. Dziewczyna odwróciła się żeby sprawdzić kto miał czelność ją tak nazwać i tak jak przypuszczała zobaczyła za sobą Louisa Weasleya nonszalancko opierającego się o oparcie krzesła. Niebieski krawat idealnie współgrał z błękitnymi włosami chłopaka. W sumie nikt do końca nie wiedział dlaczego chłopak ma błękitne włosy, ale Diana wiedziała. Na drugim roku posprzeczał się z jej bratem i Score użył jednego z zaklęć które Diana wymyśliła przed rozpoczęciem nauki w Hogwarcie. Jednak nie była zbyt doświadczona i nie dopracowała zaklęcia. Skutkiem ubocznym było właśnie to co Weasley miał na głowie.
- Wolę być Księżniczką Slytherinu niż tych kujonów. Chociaż nie. Stolik Krukonów jest tam, a ty tu. - wskazała dłonią najpierw na stolik przy którym przeważały niebieskie barwy, a potem ten przy którym siedział Krukon. - Nawet tam cię nie chcą, bo jesteś dla nich za głupi ! Dlatego musisz siedzieć wśród Gryffonów - syknęła, a temperatura jej głosu była równa zeru bezwzględnemu. Błękitno włosy chłopak zacisnął mocno szczęki i przybrał barwę szkarłatu tym samym odsłaniając kontrastującą z czerwienią twarzy i szyi niedużą, jasną bliznę na żuchwie. Blizna ta była kolejnym przypomnieniem pojedynku, ale tym razem z Dianą. Jeśli chodziło o pojedynki Diana była bardziej bezwzględna i wyszkolona od brata. Jak walczyła to dawała z siebie wszystko. A W tym wypadku całkowicie mu się należało. Był od niej starszy, silniejszy i w dodatku zaatakował ją z zaskoczenia, kiedy była na drugim roku. Mimo przewagi i tak wygrała, a Luis nigdy nie przyznał się nikomu skąd ma bliznę.
- Nie denerwuj się, Złotko... Złość urodzie szkodzi. - powiedział chłopak siedzący obok Louisa. Siedział nonszalancko opierając się stół i patrzył na Dianę z rozmarzonym wzrokiem. Miał zielone oczy które przysłaniały mu zmierzwione, czarne włosy niesfornie opadające mu na czoło.
- Tylko nie Złotko, Potter. - warknęła Ślizgonka.
- Dobrze, Koachnie. - James posłał Ślizgonce jeden ze swoich uśmiechów na widok którego zemdlałaby nie jedna dziewczyna w Hogwarcie. Jednak na Dianę to nie działało. Ślizgonka prychnęła tylko z dezaprobatą:
- Jesteś żałosny.
Po czym odwróciła się znowu w stronę stolika Domu Węża .

13 komentarzy:

  1. Czekam na następny rozdział. Proszę tylko usuń te kody (czy jak to się nazywa)przy dodawaniu komentarzy. A tak to wszystko dobrze :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Co to wcześniejszego prologu to Astoria nie ASTERIA . Poraziło mnie to dogłębnie .
    I nie spodkał tylko spotkał ;o
    Poszukaj sobie bety :)

    immortal-amour.blogspot.com/
    ps;usuń weryfikacje obrazowa :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej, z góry przepraszam za spam, ale nie masz odpowiedniej zakładki.
    Na poszukiwani-przez-mrocznych.blogspot.com pojawiło się Wspomnienie 8. Cieszę się, że mój blog ci się spodobał i teraz też liczę na twój komentarz :D
    A twój blog zapowiada się ciekawie, mnie osobiście trochę przeraża nowe pokolenie, ale zobaczymy jak rozwiniesz akcję.
    Czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  4. proszę popraw błędy ortograficzne, i czemu w kolejnym blogu jest albus w slytherinie. czekam na odpowiedź i kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuje. Poprawię. Poprawię mówiąc na początku miałam go dać do Gryffindoru, ale jak przeczytałam wywiad z J.K. Rowling na ten temat i powiedziała że Al trafił do Slytherinu to do głowy wpadł mi jeden pomysł do którego młody Potter musi być w Slytherinie ^^

      Usuń
    2. Ale czemu odwrócił się od brata, fakt James mu dokuczał ale tak jest często pomiędzy braćmi. Pomimo tego i tak się lubią.

      Usuń
    3. Mnie się jakoś wydawało że tak średnio się lubią. Z resztą James II jest podobny do swojego dziadka, a on nie lubił Ślizgonów (patrz Severus Snape). James'owi ciężko pogodzić się z faktem że jego brat trafił do Slytcherinu i jest jednym z tych z których zawsze się śmiał. Mało tego... Al przyjaźni się z dziewczyną którą James kocha.

      Usuń
  5. Szczerze powiem, że nie przepadam za opowiadaniami o dzieciach głównych bohaterów ,,Harrego Pottera", ale twój blog mi się spodobał. Najbardziej lubię Jamesa i oczywiście Dianę(córka Malfoy'a XD). Dziękuje Ci za super komentarze na moim blogu i nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć Ci weny.
    Czekam na kolejny rozdział :)
    Emma z http://draco-malfoy-inna-historia.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. *to co teraz robię jest bez sensu* James ma brązowe oczy jak Ginny. Taki mały szczegół, poza tym jak na razie podoba mi się opowiadanie. Lecę czytać resztę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo fajne, idę czytać dalej! :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ciekawe, ciekawe. Było pare literówek np. Napisałaś raz Luis a nie Louis, i koachnie, zamiast Kochanie, a po za tym, wszystko dobrze. Podoba mi się to opowiadanie, zaraz biorę się za kolejne rozdziały
    Pozdrawiam
    P.S Zapraszam na mój blog http://new-generation-hogwart.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Relacje pomiędzy Dianą i James'em bardzo przypominają Lily i James'a Potterów. Blog bardzo mi się spodobał😉

    OdpowiedzUsuń