Przybywam z nowym rozdziałem nieco wcześniej, bo chcę wam coś dać do czytania podczas gdy ja będę próbowała odtworzyć w pamięci resztę tych (na inne blogi), które straciłam wraz z zepsuciem się mojego komputera. Na szczęście większość mam na kartkach, więc muszę jedynie przepisać, ale i tak mam duuuże opóźnienie z powodu szkoły. Natomiast jeśli chodzi o wasze blogi to nadrobię wszystko jak ogarnę cały ten chaos. Także cierpliwości. :)
Ps.Tak, wiem że jestem wredna kończąc rozdział w tym momencie, ale cóż... Potrzymam was trochę w niepewności. ^^
James nie był zły. On był wprost wściekły. Jak ona
mogła uwierzyć Snape'owi podczas gdy
było widać na pierwszy rzut oka że ją perfidnie oszukuje. Przecież on nie byłby
w stanie zobić coś takiego.... Co prawda, kiedy usłyszał jego słowa miał wielką
ochotę mu przywalić. Z resztą podobnie było kiedy zobaczył go wymykającego się
cichcem nad ranem z dormitorium Diany i nie zrobił tego tylko dlatego że
wiedział że Malfoyówna by go znienawidziła (z resztą tak jak teraz) ale na
Merilna, przecież by go tak nie skatował!
A ja mu jeszcze próbowałem
pomóc - pluł sobie w brodę Potter.
Kiedy po rozmowie z Dianą
wyszedł na błonia gdzie miał się spotkać z Louisem i zobaczył jak się z kim
szarpie w oddali przeraził się że znów zaczął zaczepiać jakiegoś pierwszaka.
Severus był chłopcem raczej drobnej postury i z daleka wyglądał na o wiele młodszego
niż był w rzeczywistości. Zanim James zdążył do nich podbiec Snape lerzał już
na śniegu i dopiero gdy był naprawdę blisko zidentyfikował chłopaka. Pottera
zamurowało. Sam nie wiedział czy chcę ratować Snape'a. Tego, który tak zrażał
Malfoy do niego, tego który to również się w niej kochał, ale gdy ciemnowłosy
chłopak spojrzał mu w oczy nie potrafił pozwolić kuzynowi dalej go katować.
Było w nich tyle smutku i cierpienia... Wtedy poczuł pewną empatię. Zrozumiał
że Ślizgon czuje w stosunku do Diany dokładnie to samo co on tylko że Snape
dodatkowo nie ma nikogo poza nią. Żadnych przyjaciół. Tylko Malfoy.
Wtedy zaczął krzyczeć do
Louisa żeby przestał. Jednak on go nie słuchał. Wesley krzyczał że przecież
James go tak samo nienawidzi jak on i wciąż kopał Severusa w brzuch. James
starał się odciągnąć kuzyna od przyjaciela Diany, ale to też nic nie dało.
James zajęty obroną Ślizgona nawet nie zauważył gdy ten zemdlał. Chwilę później
leżał już na śniegu odrzucony zaklęciem Diany.
Zupełnie nie rozumiał zachowania
Snapea.
-A szło już tak dobrze...
- westchnął James otwierając niechętnie drzwi do swojego dormitorium Prefekta.
Położył się zrezygnowany na łóżku. Rozejrzał się naokoło. Lubił swoje
dormitorium. Było takie przestronne... Pomalowane w ciepłe barwy Gryffindoru no
i naprzeciwko łóżka była JEGO ściana na której znajdowały się zdjęcia jego,
jego przyjaciół rodziny. Wszystkie które przywodziły najmilsze wspomnienia.
Jednak teraz patrząc na te wszystkie zdjęcia nie uśmiechał się. Wręcz przeciwnie.
Powód był prosty. Była tam cała masa zdjęć Diany. Jej zdjęcie z pierwszego
roku. Odzianej w szkolną szatę, udającą opanowaną i nieustraszoną. Zdjęcie z
jej pierwszego meczu Quiddicha... Rumianej, dumnej i roześmianej. Na samym dole
ściany natomiast były przyczepione cztery nieco podobnych do siebie zdjęć
zrobionych Wielkiej Sali. Każde z nich przedstawiało Diane na corocznym,
wiosennym balu. z roku na rok, z zdjęcia na zdjęcie starszą i piękniejszą.
James pamiętał dobrze każdy z tych bali.
Na pierwszy poszła z
Sylvianem Woldorfem (notabene wyciętym ze zdjęcia podobnie jak każdy z
partnerów Diany), Ślizgonem z rocznika Jamesa. Potter bez spoglądania na zdjęcie
pamiętał że była ubrana w sięgającą do kolan, błękitną sukienkę o skromnym,
dziewczęcym kroju, a w rozpuszczonych włosach miała kwiat Habra.
Na drugim roku na bal
poszła z jego bratem, Albusem. Ubrana wtedy była w srebrną, rozkloszowaną na
dole sukienkę, a jej platynowe loki upięte były w misterny, elegancki kok.
Chyba właśnie ten bal najbardziej zapadł obu Potterom w pamięci. Tego wieczoru
James znienawidził brata za to że poszedł z Dianą, która to jemu (podobnie jak
rok wcześniej) odmówiła. Diana przepraszała Albusa cały wieczór czując się
wszystkiemu winna, ale bracia i tak oddalili się mocno od siebie.
Zdjęcia Diany z balu na
jej trzecim roku James nie posiadał gdyż wcale na niego nie przyszła. Dzień
przed bałem na który miała iść z najstarszym bratem Marcusa miała wypadek na
miotle i podczas balu była nieprzytomna. James pojawił się jedynie na rozpoczęciu
balu, a resztę ku niezadowoleniu Fanceski Hoppkins która się w nim kochała i
przyszła z nim na bal, przesiedział przy nieprzytomnej Malfoy, która nigdy się
o tym nie dowiedziała.
Na kolejny bal poszła z
dwa lata od niej starszym Theodorem Zabinim. Włosy miała wówczas spięte w
wysoki kucyk. Miała na sobie elegancką, rozkloszowaną na dole sukienkę z
nieśmiałym dekoltem w kształcie litery "v". James dobrze pamiętał jak
zjawiskowo wyglądała w szmaragdowej zieleni idealnie na niej leżącej sukienki.
Rok temu wyglądała jeszcze
bardziej zjawiskowo i kobieco w czarnej, dobrze dopasowanej sukience z
odkrytymi plecami aż po biodra zasłoniętymi jedynie seksowną koronką. Pojawiła
się wtedy w towarzystwie swojego przyjaciela, Marcusa.
Nigdy nie zgodziła się iść
z nim na bal i zapewne nigdy się już nie zgodzi. Mało tego, ona się nigdy do
niego nie odezwie. Nie po tym co jej nagadał Snape...
Jedyną jego szansą była
rozmowa z Dianą. Gdyby choć zechciała go wysłuchać może udałoby mu się ją
przekonać że jest niewinny... W chłopaku coraz bardziej narastało zdenerwowanie
pomieszane z desperacją.
-Nie! - wykrzykną wreszcie
zdenerwowany. - Mnie się tak szybko nie pozbędziesz, Snape. - syknął pod nosem
po czym, czym prędzej zbiegł po schodach i począł szukać Dianay po całym zamku.
Jednak nigdzie nie mógł jej zastać. Zrezygnowany ruszył do Skrzydła
Szpitalnego. Niestety pielęgniarka powiedziała mu że wyprosiła dziewczynę
kilkanaście minut temu i jemu także radziłaby iść do dormitorium, bo późno.
James spojrzał na zegarek i wpadł na pewien pomysł.
- Dziękuję Pani bardzo! -
wykrzykną na odchodne i pobiegł w stronę lochów. Zaledwie za kilka minut miała
się rozpocząć impreza u Ślizgonów. Potter miał nadzieję że Diana pojawi się
choćby na chwilę. Że zechce z nim porozmawiać albo przynajmniej ją zobaczy. Gdy
już podając hasło, które kilka dni temu podał mu jego brat wszedł do Pokoju
,Wspólnego Slytherinu poczuł jak szczęka opada mu łoskotem na posadzkę. Kto jak
kto, ale Ślizgoni potrafili organizować imprezy.
Ogromne, mroczne pomieszczenie
oświetlane było słabym światłem świec. Nie wiadomo skąd płynęła odpowiednią do
wystroju muzyka wypełniająca całe pomieszczenie. Była na tyle głośna że dało
się przy niej tańczyć, ale i na tyle cicha by móc spokojnie porozmawiać.
Zachwycony Gryfon spojrzał w górę. Sklepienie sufitu zdawało się mienić półprzezroczystą
zielenią. Dopiero po chwil James zrozumiał że znajdują się bezpośrednio pod
jeziorem a przez zamąconą tafle wody przedzierają się delikatne promienie
księżyca mieniące się niczym gwiazdy na zielonkawym niebie.
Wszędzie było mnóstwo
ludzi. Ślizgonów, Krukonów, Puchonów i nawet kilku Gryfonów. Jednak nigdzie nie
było Diany. James już miał iść szukać jej w dormitorium jednak zatrzymał go irytująco
piskliwy głosik "James! Ty tutaj?", a drogę zaszła mu zgrabna mulatka
o czekoladowych oczach.
- Tak jakoś wyszło... -
odparł zmieszany Potter nerwowo przeczesując palcami włosy.
- Szczerze powiedziawszy
to przypuszczałam że możesz przyjść. W końcu twój brat jest w Slytherinie, a z
resztą jakbyś chciał to mógłbyś się uśmiechnąć do jakiejś Ślizgonki... Pewnie
bym jej ukręciła kark, ale... No kto by tobie odmówił - trajkotała jak najęta
Franceska.
James wziął głęboki
oddech. Hoppkins była chyba najbardziej irytujacą Grfonką... Ba! Najbardziej
irytującą osobą jaką znał i na dodatek podobał jej się odkąd na trzecim roku
zaprosił ją na bal żeby wzbudzić zazdroś Diany, która notabene nie przyszła, bo
była w Skrzydle Szpitalnym.
- Franceska, śpieszę się
trochę... Mam coś do załatwienia - próbował się wymigiwać modowooki Gryfon.
- To się świetnie składa!
- Franceska aż klasnęła w ręce. - Mam teraz akurat trochę czasu. Mogę ci pomóc.
-Emmm... - skrzywił się
James. - Nie sądzę żebyś mi mogła pomóc... To delikatna sprawa - powiedział.
Jednak widząc oburzenie na twarzy dziewczyny dodał:
- No wiesz... Chodzi o
Malfoy.
Twarz Gryfonki wykrzywił
wyraz szczerego niesmaku. Widać było na pierwszy rzut oka że dziewczyną
delikatnie mówiąc nie przepada za Ślizgonką.
James wykorzystując chwilę
nieuwagi swojej rozmówczyni wyminą ją i ruszył w stronę dormitorii dziewcząt.
Minął przynajmniej cztery obściskujące się pary na korytarzu, a to dopiero był
początek imprezy. Jednak zdesperowany Potter nawet na to nie zwrócił uwagi.
- Diana! - zawołał pukając
w drzwi od jej dormitorium. - Proszę, otwórz! Musimy pogadać. Chcę ci to
wszystko wyjaśnić... - błagał.
Po chwili drzwi otworzyły
się że skrzypnięciem i stanęła w nich zdziwiona Pankinson. Była ubrana w skąpą,
czarną sukienkę i wymalowana już jak na imprezę.
- Vivian... Jak dobrze -
odetchnął z ulgą. - Muszę natychmiast porozmawiać z Dianą.
- Ale... Jej tu nie ma...
Nie widziałam jej odkąd poszła do gabinetu McGonnagal. Myślałam że jest z tobą.
- Ślizgonka wyglądała na szczerze zdziwioną.
- Cholera... - syknął pod
nosem James zdając sobie sprawę że Malfoy może być dosłownie wszędzie.
Zdenerwowany streścił po krótce przyjaciółce Diany co się wydarzyło na błoniach
i później, w Skrzydle Szpitalnym. Dziewczyną słuchała go w milczeniu. Odezwała
się dopiero gdy skończył:
- No to ładnie żeś się
wkopał - podsumowała dobitnie.
James spłacił głowę niczym
karconedziecko.
- No wiem... - bąknął.
Vivian pokręciła że
współczuciem głową.
- Choć - rzuciła i złapawszy
go za nadgarstek pociągnęła za sobą w stronę Pokoju Wspólnego.
- Już tu byłem... Nie ma
jej.
- Jej nie ma, ale jest
ktoś inny... Patrz - powiedziała wskazując Gryfonow niskiego, chudego chłopaka
o czarnych, kręconych włosach i błękitnych oczach. Był niemal nie do
zauważenia. Nie rozmawiał z nikim. Stał sam, ale bardzo bacznie się rozglądał.
- Ko to? - spytał
zdziwiony James.
- No nie mów że nie wiesz
- powiedziała Ślizgonka tak jakby znanie tego dziwnego chłopaka było oczywiste.
- Maximilian Robespier. Puchon z piątego rocznika. Wie wszystko o wszystkich. Jak
on nie wie gdzie jest Diana to nikt nie wie.
- No to więc sprawdźmy to.
- Tyko hmmm... Muszę cię
uprzedzić że jego rodzice byli jasnowidzami i podobnie jak oni jest trochę
dziwny.
James niepewnie skiną
głową. Nigdy nie spotkał żadnego jasnowidza ani żadnej osoby, która byłaby z
takowym spokrewniona, więc nie miał pojęcia na czym miałoby polegać to jego
dziwne zachowanie, ale za wszelką cenę chciał odnaleźć Dianę. Z minuty na
minutę coraz bardziej się obawiał że coś jej się stało. Że ktoś jej coś zrobił,
albo co gorsza sama sobie coś zrobiła, bo z zasłyszanej rozmowy między jego
młodszym bratem, a Scorpiusem wynikało że byłaby do tego zdolna i takie rzeczy
się zdążały. James często nie potrafił pojąć jej zachowania czy toku myślenia.
W głowie mu się nie mieściło że tak piękna dziewczyna może mieć tyle
kompleksów. Na dodatek była potwornie skryta. Do tego stopnia że wydobycie z
niej jakiejkolwiek informacji o niej samej, o jej przeszłości czy uczuciach
nawet przez przyjaciół graniczyło z cudem.
Ktoś by pomyślał że osoby
o tak trudnym charakterze i skomplikowanej osobowości nie można kochać, a
uczucie Jamesa to tylko puste zauroczenie jej urodą oraz tajemnicą i niedostępnością
jaką jest owiana. Jednak młody Potter wiedział że to coś innego. Coś głębszego
i o wiele poważniejszego niż mu się kiedykolwiek wydawało. A teraz tak po
prostu zniknęła i James odchodził od zmysłów zastanawiając się czy aby nic jej
się nie stało, a stojący przed nim Puchon był jego ostatnią deską ratunku.
- Cześć, Max - zawołała
Vivian.
- Witaj, Moja Droga... -
odparł chłopak rozmarzonym tonem. - Akurat chciałem z tobą porozmawiać...
Pytałaś mnie kilka miesięcy temu o Scorpiusa...
Vivian na słowa chłopaka
zaczerwieniła się malowniczo.
- Miałem dziś o was sen.
Będziesz miała wreszcie porządnego chłopaka z którym to przy pomyślnych
wiatrach spędzisz całe życie, ale to nie będzie on. Nie Scorpius. Jemu jest
przeznaczona rudowłosa Gryffonka, bardzo cierpliwa i która kochać go będzie
jeszcze mocniej niż ty dotychczas. Tobie natomiast Ślizgon o złotym sercu
puchona przypadnie...
Młody Potter słuchał tego
dziwnego dzieciaka i sam nie wiedział czy wierzyć w to co mówi czy nie jednak
wyglądało na to że Parkinson mu wieży, bo patrząc Puchonowi w oczy zastanawiała
się w skupieniu nad jego słowami. Maximilian przeniósł swój dziecięcy, zniecierpliwiony
wzrok na starszego chłopaka.
- Cześć - zaczął nieśmiało
Gryffon. - Jestem James...
- James Potter. Tak,
wiem... Gryffon, siódmy rocznik. Syn Harrego i Ginevry Potterów. Najstarszy z
trójki rodzeństwa. O rok młodszy Albus jest w Slytherinie, a o dwa lata młodsza
Lily w Gryffindorze. Ojciec pracuje jako Auror, a matka w departamencie
magicznych gier i zabaw.
Ciemnowłosy chłopak czuł
jak jego szczęka opada z łoskotem na posadzkę.
- A więc o co chodzi? Bo
jak mniemam nie przyszedłeś na pogaduchy...
- Ja... Yyyyy Tak.
Chodzi... Chodzi o Dianę - wydukał wreszcie Gryffon.
- Oh.. - Max aż klasną w
dłonie. - Wspaniały obiekt. Doprawdy wspaniały...
Pottera na jego słowa aż
coś ukłuło w okolicach klatki piersiowej. Oj przestał lubić już tego chłopaka.
Natomiast Puchon jakby
czytając w jego myślach zachichotał.
- Nie w tym sensie... –
uspokoił go nie co. – Chodzi głównie o to że jeśli chce to potrafi po prostu
zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu i nawet ja jej nie potrafię odnaleźć.
- Czyli… Czyli nie wiesz
gdzie ona teraz jest ?
- Ależ wie. Dziś chciała się
jedynie od Jamesem. Co jej chyba na dobre nie wyjdzie no, ale cóż… – odparł. - Gorzej
będzie kiedy zrobi TĘ rzecz. Wtedy nie będę mógł ci już pomóc, bo mnie już
wtedy nie będzie… - dodał tak cicho że zagłuszeni przez muzykę Vivian i James
nawet tego nie usłyszeli.
- Tooo… To gdzie ona jest?
- Przecież James
Przeszukał cały zamek.
Młody Puchon ponownie się
roześmiał jakby opowiadali mu całkiem śmieszny kawał.
- Może i szukał, ale jest
zbyt przyziemny by ją znaleźć.
Vivian i James wymienili
porozumiewawcze spojrzenia. Żadne z nich nie miało pojęcia o czym mówi do nich
ów dziwny chłopiec, który roześmiał się ponownie.
- Ta wasza błoga nieświadomość
jest niezwykle zabawna.. To może mała podpowiedź… Nie tylko Gryfoni lubią
wysokości – dodał z uśmiechem, a gdy Ślizgonka i Gryffon wymieniali ponownie
zdziwione spojrzenia ulotnił się nie wiadomo dokąd.
- Cholera… Zawiał - sykną
coraz bardziej zdenerwowany Potter. Zdecydowanie nie podobały mu się słowa tego
chłopaka, a szczególnie „błoga nieświadomość”. Zaczynał coraz bardziej martwić
się o Dianę. Bał się że zrobiła jakąś głupotę, albo zamierza takową zrobić.
- I co teraz? – zapytała również
przerażona Vivian.
- Myśl, Parkinson, myśl…
Co ci się kojarzy z wysokościami?
- M-miotły?
- Nie… Przecież jest
okropna pogoda… Diana by nie… - zaczął, jednak urwał wpół zdania. Spojrzał przerażony
na przyjaciółkę Diany po czym pędem ruszył do drzwi. Vivian zatykając sobie
usta dłonią tak żeby nie wybuchnąć histerycznym płaczem pomknęła za chłopakiem.
Po chwili wybiegli na błonia.
- Widzisz ją? – zapytała rozglądając
się po mąconym ulewnym deszczem niebie.
Jednak chłopak nawet nie
zwrócił uwagi na jej pytanie, ani na ulewny, zimny deszcz moczący jego włosy i
ubranie.
- Diana! – krzyczał ile sił w płucach. –
Diana, błagam cię! Diana! – wołał w desperacji.
- Jameeees! – zawołała drżącym
głosem Parkinson. Gryfon ze łzami w oczach spojrzał na nią. Była potwornie blada,
nie mogła złapać oddechu, a drżącą dłonią wskazywała jakiś punkt na dachu.
Potter przyjrzał się dokładniej. Na skraju dachu istotnie stała jakaś postać. Z
rozchylonymi rękami i rozwianymi włosami. Wszędzie by rozpoznał te długie,
platynowe włosy. To była… To była…
- Dobry Merlinie…
No piękny, piękny tylko dlaczego... dlaczego w takim momęcie? Sama powoli przestaję rozumieć Dianę. Ona chce się zabić?! Dodawaj szybko! :)
OdpowiedzUsuńK.
Bardzo fajnie! Czekam na nn!
OdpowiedzUsuńTo jest Świetne :D pisz dalej ! Życzę weny :D
OdpowiedzUsuń~Carolina Katie Weasley
Popieram :)
Usuńto jest THE BEST!!!
OdpowiedzUsuńAvada Kedavra! Jak mogłaś teraz przerwać?!?!?!?!?!?!?!????!!!??!!??!!??!!??!!??!!??
fajny rozdział gdyby nie moment zakończenia... akurat TERAZ?????!???!???!???
całuski i weny
Romilda Asteria Ellis
micmilde.blogspot.com
cuudowny...
OdpowiedzUsuńmówiłam już żebyś wracała na draco-liby-harry który jeszcze nie odegrał żadnnejjjj roliiii.
k.c. i czekam na c.d.
mivmilde.blogspot.com
Romilda Asteria Ellis
Mam nadzieje że rozdział sie pisze, bo ja tu na ciebie liczę! I... Czy ty czasem nie wpadłaś na jakiś diabelski plan połączenia Rose i Scora?! Kocham cię *.*
OdpowiedzUsuńWpadłam... Ale dowiecie się wszystkiego jeszcze za jakiś czas. Nie w przyszłym rozdziale, ale już chyba w kolejnym :)
UsuńCałuję.
Melania Zabini
No, Melka, kiedy nowy?
OdpowiedzUsuńWe WAIT for you... :)
OdpowiedzUsuńI try get back <3
UsuńTwojego bloga znalazłam już dawno, ale do przeczytania nie zachęciła mnie niekanoniczność. W tym tygodniu jednak postanowiłam go przeczytać i powiem, że żałuje, że nie zaczęłam wcześniej :D Masz bardzo ciekawy pomysł na bloga. Choć dalej nie lubię jak opowiadanie odbiega od kanonu to twoje opowiadanie jest świetne. Czasami w rozdziale było pełno błędów, a czasami ich nie było ale one mi wgl nie przeszkadzały. Jedyną rzeczą która mi przeszkadzała to, że przed "że" nie ma przecinków !!! Ogólnie rzecz biorąc mam manię przecinków :O
OdpowiedzUsuńZ bohaterów podoba mi się postać James'a :D Pierwszy raz trafiłam na taki charakter James'a. I like it :D
A co do "Malfoyówny" : nazwisko Malfoy jest chyba nie odmienne. Jednak jeśli się "uprzesz" to to i można tak pisać ale jak coś to pisz Malfoy'ówna :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Calypso
Melania ty diablico! To jest boskie! Pluję sę w buzię, że tu wcześniej nie wpadłam! No nie mogę no...powiem tak. Diana jest zajebista! JAMES jest ZAJEBISTY! Marcus jest zajebisty! SEV JEST ZAJEBISTY! I wybór między Sevem a Jimem to jest zuo. Patrzysz na jednego myślisz taaak, patrzysz na drugiego myślisz taaak. Patrzysz na obu i myślisz fuck!
OdpowiedzUsuńKocham to opowiadanie Mel!
NIE WIERZĘ, ŻE ZARAZ JUŻ BĘDĘ NA BIERZĄCO I BĘDĘ MUSIAŁA CZEKAĆ NA ROZDZIAŁY! to jest nieziemskie! uwielbiam Twojego bloga!
OdpowiedzUsuńWeny
Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przez przypadek i muszę Ci powiedzieć, że w cale nie żałuję :) Wręcz przeciwnie... Mimo tego, że nie jestem na bieżąco z Twoimi notkami blog tak mnie zaciekawił, że postanowiłam to zmienić :) Styl pisania masz przecudowny. Piszesz niemal tak jakbyś miała za sobą co najmniej jedną, wspaniałą książkę. Z niecierpliwością czekam na next. Już nie mogę się doczekać.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam i życzę weny
~ Rose ~
Przy odrobinie wolnego czasu zapraszam do mnie:
http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com