sobota, 19 października 2013

Rozdział 8

 Przybywam z nowym rozdziałem nieco wcześniej, bo chcę wam coś dać do czytania podczas gdy ja będę próbowała odtworzyć w pamięci resztę tych (na inne blogi), które straciłam wraz z zepsuciem się mojego komputera. Na szczęście większość mam na kartkach, więc muszę jedynie przepisać, ale i tak mam duuuże opóźnienie z powodu szkoły. Natomiast jeśli chodzi o wasze blogi to nadrobię wszystko jak ogarnę cały ten chaos. Także cierpliwości. :)

Ps.Tak, wiem że jestem wredna kończąc rozdział w tym momencie, ale cóż... Potrzymam was trochę w niepewności. ^^



James nie był zły. On był wprost wściekły. Jak ona mogła uwierzyć Snape'owi podczas  gdy było widać na pierwszy rzut oka że ją perfidnie oszukuje. Przecież on nie byłby w stanie zobić coś takiego.... Co prawda, kiedy usłyszał jego słowa miał wielką ochotę mu przywalić. Z resztą podobnie było kiedy zobaczył go wymykającego się cichcem nad ranem z dormitorium Diany i nie zrobił tego tylko dlatego że wiedział że Malfoyówna by go znienawidziła (z resztą tak jak teraz) ale na Merilna, przecież by go tak nie skatował!

A ja mu jeszcze próbowałem pomóc - pluł sobie w brodę Potter.

Kiedy po rozmowie z Dianą wyszedł na błonia gdzie miał się spotkać z Louisem i zobaczył jak się z kim szarpie w oddali przeraził się że znów zaczął zaczepiać jakiegoś pierwszaka. Severus był chłopcem raczej drobnej postury i z daleka wyglądał na o wiele młodszego niż był w rzeczywistości. Zanim James zdążył do nich podbiec Snape lerzał już na śniegu i dopiero gdy był naprawdę blisko zidentyfikował chłopaka. Pottera zamurowało. Sam nie wiedział czy chcę ratować Snape'a. Tego, który tak zrażał Malfoy do niego, tego który to również się w niej kochał, ale gdy ciemnowłosy chłopak spojrzał mu w oczy nie potrafił pozwolić kuzynowi dalej go katować. Było w nich tyle smutku i cierpienia... Wtedy poczuł pewną empatię. Zrozumiał że Ślizgon czuje w stosunku do Diany dokładnie to samo co on tylko że Snape dodatkowo nie ma nikogo poza nią. Żadnych przyjaciół. Tylko Malfoy.

Wtedy zaczął krzyczeć do Louisa żeby przestał. Jednak on go nie słuchał. Wesley krzyczał że przecież James go tak samo nienawidzi jak on i wciąż kopał Severusa w brzuch. James starał się odciągnąć kuzyna od przyjaciela Diany, ale to też nic nie dało. James zajęty obroną Ślizgona nawet nie zauważył gdy ten zemdlał. Chwilę później leżał już na śniegu odrzucony zaklęciem Diany.

Zupełnie nie rozumiał zachowania Snapea.

-A szło już tak dobrze... - westchnął James otwierając niechętnie drzwi do swojego dormitorium Prefekta. Położył się zrezygnowany na łóżku. Rozejrzał się naokoło. Lubił swoje dormitorium. Było takie przestronne... Pomalowane w ciepłe barwy Gryffindoru no i naprzeciwko łóżka była JEGO ściana na której znajdowały się zdjęcia jego, jego przyjaciół rodziny. Wszystkie które przywodziły najmilsze wspomnienia. Jednak teraz patrząc na te wszystkie zdjęcia nie uśmiechał się. Wręcz przeciwnie. Powód był prosty. Była tam cała masa zdjęć Diany. Jej zdjęcie z pierwszego roku. Odzianej w szkolną szatę, udającą opanowaną i nieustraszoną. Zdjęcie z jej pierwszego meczu Quiddicha... Rumianej, dumnej i roześmianej. Na samym dole ściany natomiast były przyczepione cztery nieco podobnych do siebie zdjęć zrobionych Wielkiej Sali. Każde z nich przedstawiało Diane na corocznym, wiosennym balu. z roku na rok, z zdjęcia na zdjęcie starszą i piękniejszą. James pamiętał dobrze każdy z tych bali.

Na pierwszy poszła z Sylvianem Woldorfem (notabene wyciętym ze zdjęcia podobnie jak każdy z partnerów Diany), Ślizgonem z rocznika Jamesa. Potter bez spoglądania na zdjęcie pamiętał że była ubrana w sięgającą do kolan, błękitną sukienkę o skromnym, dziewczęcym kroju, a w rozpuszczonych włosach miała kwiat Habra.

Na drugim roku na bal poszła z jego bratem, Albusem. Ubrana wtedy była w srebrną, rozkloszowaną na dole sukienkę, a jej platynowe loki upięte były w misterny, elegancki kok. Chyba właśnie ten bal najbardziej zapadł obu Potterom w pamięci. Tego wieczoru James znienawidził brata za to że poszedł z Dianą, która to jemu (podobnie jak rok wcześniej) odmówiła. Diana przepraszała Albusa cały wieczór czując się wszystkiemu winna, ale bracia i tak oddalili się mocno od siebie.

Zdjęcia Diany z balu na jej trzecim roku James nie posiadał gdyż wcale na niego nie przyszła. Dzień przed bałem na który miała iść z najstarszym bratem Marcusa miała wypadek na miotle i podczas balu była nieprzytomna. James pojawił się jedynie na rozpoczęciu balu, a resztę ku niezadowoleniu Fanceski Hoppkins która się w nim kochała i przyszła z nim na bal, przesiedział przy nieprzytomnej Malfoy, która nigdy się o tym nie dowiedziała.

Na kolejny bal poszła z dwa lata od niej starszym Theodorem Zabinim. Włosy miała wówczas spięte w wysoki kucyk. Miała na sobie elegancką, rozkloszowaną na dole sukienkę z nieśmiałym dekoltem w kształcie litery "v". James dobrze pamiętał jak zjawiskowo wyglądała w szmaragdowej zieleni idealnie na niej leżącej sukienki.

Rok temu wyglądała jeszcze bardziej zjawiskowo i kobieco w czarnej, dobrze dopasowanej sukience z odkrytymi plecami aż po biodra zasłoniętymi jedynie seksowną koronką. Pojawiła się wtedy w towarzystwie swojego przyjaciela, Marcusa.

Nigdy nie zgodziła się iść z nim na bal i zapewne nigdy się już nie zgodzi. Mało tego, ona się nigdy do niego nie odezwie. Nie po tym co jej nagadał Snape...

Jedyną jego szansą była rozmowa z Dianą. Gdyby choć zechciała go wysłuchać może udałoby mu się ją przekonać że jest niewinny... W chłopaku coraz bardziej narastało zdenerwowanie pomieszane z desperacją.

-Nie! - wykrzykną wreszcie zdenerwowany. - Mnie się tak szybko nie pozbędziesz, Snape. - syknął pod nosem po czym, czym prędzej zbiegł po schodach i począł szukać Dianay po całym zamku. Jednak nigdzie nie mógł jej zastać. Zrezygnowany ruszył do Skrzydła Szpitalnego. Niestety pielęgniarka powiedziała mu że wyprosiła dziewczynę kilkanaście minut temu i jemu także radziłaby iść do dormitorium, bo późno. James spojrzał na zegarek i wpadł na pewien pomysł.

- Dziękuję Pani bardzo! - wykrzykną na odchodne i pobiegł w stronę lochów. Zaledwie za kilka minut miała się rozpocząć impreza u Ślizgonów. Potter miał nadzieję że Diana pojawi się choćby na chwilę. Że zechce z nim porozmawiać albo przynajmniej ją zobaczy. Gdy już podając hasło, które kilka dni temu podał mu jego brat wszedł do Pokoju ,Wspólnego Slytherinu poczuł jak szczęka opada mu łoskotem na posadzkę. Kto jak kto, ale Ślizgoni potrafili organizować imprezy.

Ogromne, mroczne pomieszczenie oświetlane było słabym światłem świec. Nie wiadomo skąd płynęła odpowiednią do wystroju muzyka wypełniająca całe pomieszczenie. Była na tyle głośna że dało się przy niej tańczyć, ale i na tyle cicha by móc spokojnie porozmawiać. Zachwycony Gryfon spojrzał w górę. Sklepienie sufitu zdawało się mienić półprzezroczystą zielenią. Dopiero po chwil James zrozumiał że znajdują się bezpośrednio pod jeziorem a przez zamąconą tafle wody przedzierają się delikatne promienie księżyca mieniące się niczym gwiazdy na zielonkawym niebie.

Wszędzie było mnóstwo ludzi. Ślizgonów, Krukonów, Puchonów i nawet kilku Gryfonów. Jednak nigdzie nie było Diany. James już miał iść szukać jej w dormitorium jednak zatrzymał go irytująco piskliwy głosik "James! Ty tutaj?", a drogę zaszła mu zgrabna mulatka o czekoladowych oczach.

- Tak jakoś wyszło... - odparł zmieszany Potter nerwowo przeczesując palcami włosy.

- Szczerze powiedziawszy to przypuszczałam że możesz przyjść. W końcu twój brat jest w Slytherinie, a z resztą jakbyś chciał to mógłbyś się uśmiechnąć do jakiejś Ślizgonki... Pewnie bym jej ukręciła kark, ale... No kto by tobie odmówił - trajkotała jak najęta Franceska.

James wziął głęboki oddech. Hoppkins była chyba najbardziej irytujacą Grfonką... Ba! Najbardziej irytującą osobą jaką znał i na dodatek podobał jej się odkąd na trzecim roku zaprosił ją na bal żeby wzbudzić zazdroś Diany, która notabene nie przyszła, bo była w Skrzydle Szpitalnym.

- Franceska, śpieszę się trochę... Mam coś do załatwienia - próbował się wymigiwać modowooki Gryfon.

- To się świetnie składa! - Franceska aż klasnęła w ręce. - Mam teraz akurat trochę czasu. Mogę ci pomóc.

-Emmm... - skrzywił się James. - Nie sądzę żebyś mi mogła pomóc... To delikatna sprawa - powiedział. Jednak widząc oburzenie na twarzy dziewczyny dodał:

- No wiesz... Chodzi o Malfoy.

Twarz Gryfonki wykrzywił wyraz szczerego niesmaku. Widać było na pierwszy rzut oka że dziewczyną delikatnie mówiąc nie przepada za Ślizgonką.

James wykorzystując chwilę nieuwagi swojej rozmówczyni wyminą ją i ruszył w stronę dormitorii dziewcząt. Minął przynajmniej cztery obściskujące się pary na korytarzu, a to dopiero był początek imprezy. Jednak zdesperowany Potter nawet na to nie zwrócił uwagi.

- Diana! - zawołał pukając w drzwi od jej dormitorium. - Proszę, otwórz! Musimy pogadać. Chcę ci to wszystko wyjaśnić... - błagał.

Po chwili drzwi otworzyły się że skrzypnięciem i stanęła w nich zdziwiona Pankinson. Była ubrana w skąpą, czarną sukienkę i wymalowana już jak na imprezę.

- Vivian... Jak dobrze - odetchnął z ulgą. - Muszę natychmiast porozmawiać z Dianą.

- Ale... Jej tu nie ma... Nie widziałam jej odkąd poszła do gabinetu McGonnagal. Myślałam że jest z tobą. - Ślizgonka wyglądała na szczerze zdziwioną.

- Cholera... - syknął pod nosem James zdając sobie sprawę że Malfoy może być dosłownie wszędzie. Zdenerwowany streścił po krótce przyjaciółce Diany co się wydarzyło na błoniach i później, w Skrzydle Szpitalnym. Dziewczyną słuchała go w milczeniu. Odezwała się dopiero gdy skończył:

- No to ładnie żeś się wkopał - podsumowała dobitnie.

James spłacił głowę niczym karconedziecko.

- No wiem... - bąknął.

Vivian pokręciła że współczuciem głową.

- Choć - rzuciła i złapawszy go za nadgarstek pociągnęła za sobą w stronę Pokoju Wspólnego.

- Już tu byłem... Nie ma jej.

- Jej nie ma, ale jest ktoś inny... Patrz - powiedziała wskazując Gryfonow niskiego, chudego chłopaka o czarnych, kręconych włosach i błękitnych oczach. Był niemal nie do zauważenia. Nie rozmawiał z nikim. Stał sam, ale bardzo bacznie się rozglądał.

- Ko to? - spytał zdziwiony James.

- No nie mów że nie wiesz - powiedziała Ślizgonka tak jakby znanie tego dziwnego chłopaka było oczywiste. - Maximilian Robespier. Puchon z piątego rocznika. Wie wszystko o wszystkich. Jak on nie wie gdzie jest Diana to nikt nie wie.

- No to więc sprawdźmy to.

- Tyko hmmm... Muszę cię uprzedzić że jego rodzice byli jasnowidzami i podobnie jak oni jest trochę dziwny.

James niepewnie skiną głową. Nigdy nie spotkał żadnego jasnowidza ani żadnej osoby, która byłaby z takowym spokrewniona, więc nie miał pojęcia na czym miałoby polegać to jego dziwne zachowanie, ale za wszelką cenę chciał odnaleźć Dianę. Z minuty na minutę coraz bardziej się obawiał że coś jej się stało. Że ktoś jej coś zrobił, albo co gorsza sama sobie coś zrobiła, bo z zasłyszanej rozmowy między jego młodszym bratem, a Scorpiusem wynikało że byłaby do tego zdolna i takie rzeczy się zdążały. James często nie potrafił pojąć jej zachowania czy toku myślenia. W głowie mu się nie mieściło że tak piękna dziewczyna może mieć tyle kompleksów. Na dodatek była potwornie skryta. Do tego stopnia że wydobycie z niej jakiejkolwiek informacji o niej samej, o jej przeszłości czy uczuciach nawet przez przyjaciół graniczyło z cudem.

Ktoś by pomyślał że osoby o tak trudnym charakterze i skomplikowanej osobowości nie można kochać, a uczucie Jamesa to tylko puste zauroczenie jej urodą oraz tajemnicą i niedostępnością jaką jest owiana. Jednak młody Potter wiedział że to coś innego. Coś głębszego i o wiele poważniejszego niż mu się kiedykolwiek wydawało. A teraz tak po prostu zniknęła i James odchodził od zmysłów zastanawiając się czy aby nic jej się nie stało, a stojący przed nim Puchon był jego ostatnią deską ratunku.

- Cześć, Max - zawołała Vivian.

- Witaj, Moja Droga... - odparł chłopak rozmarzonym tonem. - Akurat chciałem z tobą porozmawiać... Pytałaś mnie kilka miesięcy temu o Scorpiusa...

Vivian na słowa chłopaka zaczerwieniła się malowniczo.

- Miałem dziś o was sen. Będziesz miała wreszcie porządnego chłopaka z którym to przy pomyślnych wiatrach spędzisz całe życie, ale to nie będzie on. Nie Scorpius. Jemu jest przeznaczona rudowłosa Gryffonka, bardzo cierpliwa i która kochać go będzie jeszcze mocniej niż ty dotychczas. Tobie natomiast Ślizgon o złotym sercu puchona przypadnie...

Młody Potter słuchał tego dziwnego dzieciaka i sam nie wiedział czy wierzyć w to co mówi czy nie jednak wyglądało na to że Parkinson mu wieży, bo patrząc Puchonowi w oczy zastanawiała się w skupieniu nad jego słowami. Maximilian przeniósł swój dziecięcy, zniecierpliwiony wzrok na starszego chłopaka.

- Cześć - zaczął nieśmiało Gryffon. - Jestem James...

- James Potter. Tak, wiem... Gryffon, siódmy rocznik. Syn Harrego i Ginevry Potterów. Najstarszy z trójki rodzeństwa. O rok młodszy Albus jest w Slytherinie, a o dwa lata młodsza Lily w Gryffindorze. Ojciec pracuje jako Auror, a matka w departamencie magicznych gier i zabaw.

Ciemnowłosy chłopak czuł jak jego szczęka opada z łoskotem na posadzkę.

- A więc o co chodzi? Bo jak mniemam nie przyszedłeś na pogaduchy...
- Ja... Yyyyy Tak. Chodzi... Chodzi o Dianę - wydukał wreszcie Gryffon.
- Oh.. - Max aż klasną w dłonie. - Wspaniały obiekt. Doprawdy wspaniały...
Pottera na jego słowa aż coś ukłuło w okolicach klatki piersiowej. Oj przestał lubić już tego chłopaka.
Natomiast Puchon jakby czytając w jego myślach zachichotał.
- Nie w tym sensie... – uspokoił go nie co. – Chodzi głównie o to że jeśli chce to potrafi po prostu zniknąć. Rozpłynąć się w powietrzu i nawet ja jej nie potrafię odnaleźć.
- Czyli… Czyli nie wiesz gdzie ona teraz jest ?
- Ależ wie. Dziś chciała się jedynie od Jamesem. Co jej chyba na dobre nie wyjdzie no, ale cóż… – odparł. - Gorzej będzie kiedy zrobi TĘ rzecz. Wtedy nie będę mógł ci już pomóc, bo mnie już wtedy nie będzie… - dodał tak cicho że zagłuszeni przez muzykę Vivian i James nawet tego nie usłyszeli.
- Tooo… To gdzie ona jest?
- Przecież James Przeszukał cały zamek.
Młody Puchon ponownie się roześmiał jakby opowiadali mu całkiem śmieszny kawał.
- Może i szukał, ale jest zbyt przyziemny by ją znaleźć.
Vivian i James wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Żadne z nich nie miało pojęcia o czym mówi do nich ów dziwny chłopiec, który roześmiał się ponownie.
- Ta wasza błoga nieświadomość jest niezwykle zabawna.. To może mała podpowiedź… Nie tylko Gryfoni lubią wysokości – dodał z uśmiechem, a gdy Ślizgonka i Gryffon wymieniali ponownie zdziwione spojrzenia ulotnił się nie wiadomo dokąd.
- Cholera… Zawiał - sykną coraz bardziej zdenerwowany Potter. Zdecydowanie nie podobały mu się słowa tego chłopaka, a szczególnie „błoga nieświadomość”. Zaczynał coraz bardziej martwić się o Dianę. Bał się że zrobiła jakąś głupotę, albo zamierza takową zrobić.
- I co teraz? – zapytała również przerażona Vivian.
- Myśl, Parkinson, myśl… Co ci się kojarzy z wysokościami?
- M-miotły?
- Nie… Przecież jest okropna pogoda… Diana by nie… - zaczął, jednak urwał wpół zdania. Spojrzał przerażony na przyjaciółkę Diany po czym pędem ruszył do drzwi. Vivian zatykając sobie usta dłonią tak żeby nie wybuchnąć histerycznym płaczem pomknęła za chłopakiem. Po chwili wybiegli na błonia.
- Widzisz ją? – zapytała rozglądając się po mąconym ulewnym deszczem niebie.
Jednak chłopak nawet nie zwrócił uwagi na jej pytanie, ani na ulewny, zimny deszcz moczący jego włosy i ubranie.
- Diana! – krzyczał ile sił w płucach. – Diana, błagam cię! Diana! – wołał w desperacji.
- Jameeees! – zawołała drżącym głosem Parkinson. Gryfon ze łzami w oczach spojrzał na nią. Była potwornie blada, nie mogła złapać oddechu, a drżącą dłonią wskazywała jakiś punkt na dachu. Potter przyjrzał się dokładniej. Na skraju dachu istotnie stała jakaś postać. Z rozchylonymi rękami i rozwianymi włosami. Wszędzie by rozpoznał te długie, platynowe włosy. To była… To była…
- Dobry Merlinie…

15 komentarzy:

  1. No piękny, piękny tylko dlaczego... dlaczego w takim momęcie? Sama powoli przestaję rozumieć Dianę. Ona chce się zabić?! Dodawaj szybko! :)

    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest Świetne :D pisz dalej ! Życzę weny :D
    ~Carolina Katie Weasley

    OdpowiedzUsuń
  3. to jest THE BEST!!!
    Avada Kedavra! Jak mogłaś teraz przerwać?!?!?!?!?!?!?!????!!!??!!??!!??!!??!!??!!??
    fajny rozdział gdyby nie moment zakończenia... akurat TERAZ?????!???!???!???
    całuski i weny
    Romilda Asteria Ellis
    micmilde.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. cuudowny...
    mówiłam już żebyś wracała na draco-liby-harry który jeszcze nie odegrał żadnnejjjj roliiii.
    k.c. i czekam na c.d.
    mivmilde.blogspot.com
    Romilda Asteria Ellis

    OdpowiedzUsuń
  5. Mam nadzieje że rozdział sie pisze, bo ja tu na ciebie liczę! I... Czy ty czasem nie wpadłaś na jakiś diabelski plan połączenia Rose i Scora?! Kocham cię *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wpadłam... Ale dowiecie się wszystkiego jeszcze za jakiś czas. Nie w przyszłym rozdziale, ale już chyba w kolejnym :)

      Całuję.
      Melania Zabini

      Usuń
  6. No, Melka, kiedy nowy?

    OdpowiedzUsuń
  7. We WAIT for you... :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Twojego bloga znalazłam już dawno, ale do przeczytania nie zachęciła mnie niekanoniczność. W tym tygodniu jednak postanowiłam go przeczytać i powiem, że żałuje, że nie zaczęłam wcześniej :D Masz bardzo ciekawy pomysł na bloga. Choć dalej nie lubię jak opowiadanie odbiega od kanonu to twoje opowiadanie jest świetne. Czasami w rozdziale było pełno błędów, a czasami ich nie było ale one mi wgl nie przeszkadzały. Jedyną rzeczą która mi przeszkadzała to, że przed "że" nie ma przecinków !!! Ogólnie rzecz biorąc mam manię przecinków :O
    Z bohaterów podoba mi się postać James'a :D Pierwszy raz trafiłam na taki charakter James'a. I like it :D
    A co do "Malfoyówny" : nazwisko Malfoy jest chyba nie odmienne. Jednak jeśli się "uprzesz" to to i można tak pisać ale jak coś to pisz Malfoy'ówna :)

    Pozdrawiam i życzę weny,
    Calypso

    OdpowiedzUsuń
  9. Melania ty diablico! To jest boskie! Pluję sę w buzię, że tu wcześniej nie wpadłam! No nie mogę no...powiem tak. Diana jest zajebista! JAMES jest ZAJEBISTY! Marcus jest zajebisty! SEV JEST ZAJEBISTY! I wybór między Sevem a Jimem to jest zuo. Patrzysz na jednego myślisz taaak, patrzysz na drugiego myślisz taaak. Patrzysz na obu i myślisz fuck!
    Kocham to opowiadanie Mel!

    OdpowiedzUsuń
  10. NIE WIERZĘ, ŻE ZARAZ JUŻ BĘDĘ NA BIERZĄCO I BĘDĘ MUSIAŁA CZEKAĆ NA ROZDZIAŁY! to jest nieziemskie! uwielbiam Twojego bloga!
    Weny

    OdpowiedzUsuń
  11. Trafiłam na Twojego bloga zupełnie przez przypadek i muszę Ci powiedzieć, że w cale nie żałuję :) Wręcz przeciwnie... Mimo tego, że nie jestem na bieżąco z Twoimi notkami blog tak mnie zaciekawił, że postanowiłam to zmienić :) Styl pisania masz przecudowny. Piszesz niemal tak jakbyś miała za sobą co najmniej jedną, wspaniałą książkę. Z niecierpliwością czekam na next. Już nie mogę się doczekać.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę weny
    ~ Rose ~

    Przy odrobinie wolnego czasu zapraszam do mnie:
    http://hogwart-naszymi-oczami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń