niedziela, 28 kwietnia 2013

Rozdział 2

Bardzo mi miło że czytacie i że wam się podoba dlatego dodaję rozdział wcześniej niż zamierzałam. W tym rozdziale o tym jakim Draco jest ojcem i jeszcze coś... Mam nadzieję że nie zabijecie mnie za to że nieco nagięłam czasoprzestrzeń i wprowadziłam kogoś kto w kanonie nie był przewidziany... Moi drodzy przedstawiam wam w tym rozdziale Severusa II Snape'a.

Po zjedzonym śniadaniu rodzeństwo Malfoy, Vivian i Albus (który dołączył do nich pod koniec śniadania) skierowali swoje kroki do szklarni numer pięć na zielarstwo z Gryffonami i kilkoma Puchonami. Ślizgoni nie lubili tych lekcji głównie z powodu nauczyciela. Profesor Longbottom jak zwykle przynudzał coś o roślinach jadalnych, które można znaleźć w lasach. Oczywiście nie obeszło się bez setek pomyłek i głupich pytań ze strony Puchonów, którzy znani byli z tego że nic im nie wychodziło. Diana znała większość z tych roślin. To dzięki wypadom z ojcem do ich wiejskiej posiadłości. Zawsze kiedy tam byli wybierali się na długie spacery do lasu i nad jezioro, a tam roiło się od różnych roślin. U nich w rodzinie było zawsze tak że  pierwszy miesiąc wakacji Diana spędzała z ojcem, a Score z matką. Drugi natomiast wszyscy spędzali na wyspie Chios. Wyspa ta mieściła się na morzu śródziemnym w pobliżu Grecji. Na Chios domy mieli najbogatsi i najbardziej wpływowi czarodzieje. Było tam cała masa atrakcji. Diana często chodziła z ojcem nad wodę i do Zabinich, którzy mieli dom tuż obok nich, a z matką... No właśnie gdzie ? Diana dopiero teraz zdała sobie sprawę jaki fatalny ma kontakt z matką. Nawet na zakupy chodziła z ojcem albo bratem. Także listy, które dostawała podczas pobytu w Hogwarcie mimo iż były podpisane "twoi zawsze kochający cię rodzice" były napisane pismem Dracona. Diana zamyśliła się próbując sobie przypomnieć kiedy straciła kontakt z matką. Czy kiedykolwiek miała w ogóle z nią jakiś kontakt ? Chyba nigdy, ale wszystko pogłębiło się kiedy Diana jako jedna z nielicznych na pierwszym roku dostała się do drożyny Quiddicha (podobnego wyczynu przed nią dokonał tylko Harry Potter). Mało tego... Była na pozycji szukającego, a na jej pierwszym meczu mieli grać z Gryffonami, a Astoria mimo że siedziała w domu nie przyszła. Zapomniała sobie. Ojciec natomiast odwołał spotkanie z Ministrem tylko po to żeby zobaczyć mecz córki. Wygrali. Diana po dość długich potyczkach ze Ścigającym z Domu Lwa złapała znicz tuż nad ziemią. Co prawda złamała sobie wtedy rękę, ale wygrali. Pan Malfoy był wtedy dumny z córki i kupił jej najnowszą miotłę - Nimbusa 4000. Namówił też Profesora Notta żeby przymknął oko na jej własną miotłę, a także zorganizował jej dodatkowe treningi. Malfoy'ówna robiła się coraz lepsza, ale matka nie pofatygowała się na żaden mecz. Dopiero na trzecim roku, kiedy Score dostał się do drużyny jako Ścigający Asteria pofatygowała się na mecz, ale kiedy wygrali Pani Malfoy pogratulowała tylko synowi. To zabolało Dianę tak bardzo że nie potrafiła jej już wybaczać wszystkiego jak wcześniej, zaczęła wyjeżdżać na pierwszy miesiąc wakacji z samym ojcem. Nie tęskniła już za matką. Draco owszem, był wymagający dla córki : dodatkowe treningi, dodatkowe lekcje Eliksirów i zaklęć, kusy tańca i manier, ale kochał ją i robił to wszystko dla jej dobra. Podobnie jak Diana chciał żeby była najlepsza. Matkę interesowały tylko pieniądze. Pieniądze i zakupy. Dziewczyna aż wzdrygnęła się na samą myśl o materializmie matki i natychmiast odgoniła od siebie wszystkie myśli dotyczące jej. Starała się skupić na lekcji, ale ona zdawała się ciągnąć w nieskończoność. Profesor Longbottom po pewnym czasie podzielił ich na pary. Score trafił do Rose Weasley. Diana posłała mu współczujące spojżenie. Brat wzrószył tylko ramionami ze zrezygnowaną miną. Prawda, cóż mógł na to poradzić że musi siedzieć z Gryffonką. Vivian dostała jakąś Puchonkę, a Albus poszedł do Marcusa. niedobrze, pomyślała blondynka, kiedy spostrzegła że wszyscy jej przyjaciele zostali już gdzieś przydzieleni.
-Pani, Panno Malfoy..-profesorowi jak zwykle głos zadrżał podczas wymawiania jej nazwiska.- Dosiądzie się, Pani do Pana Snape'a. - oznajmił Profesor. Diana zwróciła uwagę na to że Longbottomowi głos podobnie zadrżał przy nazwisku chłopaka.Po szklarni numer pięć przebiegł szmer szepczących coś uczniowskich głosów. Diana nie zrozumiała zbytnio o co im chodzi. Odszukała wzrokiem chłopaka wskazanego przez Longbottoma. Był to wysoki, bardzo szupły brunet. Włosy miał dość długie. Sięgały mu niemal do ramion i były czarne jak węgiel. Miał bardzo jasną cerę i lekkie sińce pod oczami. Blondynka niewiele o nim wiedziała. Nazywał się chyba Severus Snape, był Ślizgonem i z tego co Malfoy'ówna się orientowała chłopak był wybitny z Eliksirów i Zaklęć tak jak ona, ale dodatkowo był świetny z Zielarstwa i Transmutacji. Zawsze trzymał się na uboczu i prawie się nie odzywał. James i Louis lubili mu czasem dokuczać i wyzywać go. Chłopak się dość dziwny, ale Diana była dobrej myśli. Jest małomówny, więc nie będzie musiała się wdawać w niepotrzebne dyskusje, jest dobrzy z Zielarstwa, więc może zdobędą trochę punktów, coś się od niego nauczy i przy okazji wkurzy trochę Pottera. Poza tym przecież każdy wróg Pottera to twój przyjaciel, pocieszyła się blondynka i podeszła do stanowiska chłopaka. Kiedy podeszła do ławki chłopak spojrzał na nią swoimi czarnymi jak węgiel oczami przeszedł ją dziwny dreszcz i ogarnęła ją silna emocja której nie potrafiła nazwać. Ni to smutek, ni to strach. Oczy Severusa były tak ciemne że Diana nie mogła rozróżnić w nich źrenic, a miały one tak smutny wyraz pełen bólu i cierpienia że Malfoy'ówna miała ochotę po prostu go przytulić mimo że nigdy publicznie nie okazywała uczuć. Miały one w sobie zarazem tyle złości i nienawiści do wszystkiego i wszystkich że miała ochotę uciekać z krzykiem. Nie dała jednak ponieść się żadnej z tych emocji. Nie było łatwo, ale powtarzanie sobie w kółko " Diana, uspokój się. Przecież jesteś Malfoy. Malfoy, do cholery ! A Malfoyowie nie okazują publicznie emocji " pomogło. Z wyrazem twarzy, który dosłownie nic nie wyrażał usiadła na krześle obok Severusa. Na jego twarzy malowało się szczere zdziwienie. Z resztą nie tylko na jego. Wszyscy obecni w szklarni patrzyli się na nią w napięciu jakby chłopak miał jej co najmniej odgryźć za chwile głowę. ciszę przerwał dopiero Profesor Longbottom :
- Na moich lekcjach będziecie tak siedzieć do końca roku - po szklarni przebiegły pojedyncze okrzyki niezadowolenia i szepty. - Dobrałem was tak celowo ze względu na umiejętności i niektóre cechy charakteru. Za dzisiejsze zadanie macie pośród roślin leżących przed wami wybrać te jadalne i podać je waszemu partnerowi, który będzie miał zawiązane oczy.
Longbottom wszystkim osobom po lewej stronie ławki zawiązał oczy. Diana była niepocieszona że ona jako pierwsza ma mieś zawiązane oczy. Nie ufała chłopakowi. Z resztą Malfoyówna mało komu ufała. Próbowała rozróżnić po odgłosie krojenia co chce jej podać chłopak. Jednak nie potrafiła. Usłyszała tylko że jakiś Puchon został przetransportowany do Skrzydła Szpitalnego. Nagle stukanie noża ucichło. Diana poczuła czyjś delikatny oddech. Oddech który spowijał szyję blondynki był delikatny i spokojny. Pachniał delikatną nutą mięty. Diana poczuła się jak w innym świecie. W bezpiecznym świecie. Chłodne opuszki palców chłopaka przejechały swobodnie wzdłuż konturu jej ust. Diana poczuła w ustach coś miękkiego i lepkiego. Smakowało to trochę jak syrop klonowy. Dziewczyna odrazu rozpoznała tę  jadalną roślinę. Momentalnie zrobiło jej się strasznie głupio że nie ufała mu.

4 komentarze:

  1. Cudny *.* bardzo dobrze że dodałaś Seva II Snape'a :D Mam nadzieję, że w następonym rozdziale dodasz coś z nim i9 jego pochodzeniu bo mój mózg już wyobraża sobie takie rzeczy skąd wziął się sev II, że masakra :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz fajnie, czekam na dalszy ciąg + fajny szablon + będę jeszcze wpadać :)

    Zapraszam też do mnie - magiczne autografy, a ostatnio o fenomen Emmy Waston jako modelki

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękny wygląd bloga , i świetny rozdział ! Czekam z niecierpliwością na nn :))
    Zapraszam do mnie ; magia-zielonego-serca.blogspot.com
    Opowiadanie o nadzwyczajnej Charlotte Collins . Zapraszam do komentowania i czytania :))
    ps. ; będę tu często wpadać :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny rozdział świetny. Ciekawi mnie, czy Sev będzie się przyjaźnił z Dianą. W zasadzie, byłby to nienajgorsze. Parę literówek, które powinnaś poprawić, ale tak to dobrze.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń